Pas mistrza Polski bez właściciela

Podczas Friday Boxing Night w Nowym Dworze Mazowieckim oglądaliśmy zabójczo skutecznego Tryca i zaskoczonych remisem Dąbrowskiego z Kulińskim.

W pierwszym czterorundowym pojedynku wagi cruiserweight zaprezentowali się Krzysztof Twardowski i Jakub Wójcik.

Krzysztof Twardowski i Jakub Wojcik - ogłoszenie werdyktu

Surową pięściarsko dla oka walkę wygrał jednogłośnie Twardowski. Wójcik choć atletycznie prezentował się zdecydowanie lepiej niż podopieczny Fight Events, to w tej walce uosabiał tezę: „mięśnie w boksie nie walczą”. Był zdecydowanie wolniejszy, nie ponawiał akcji, kondycyjnie wyglądał po prostu gorzej.

W drugiej walce zmierzyli się Daniel Bociański i Przemysław Binienda z Silesia Boxing. Jestem zawiedziony postawą Bociańskiego, gdyż rok temu obserwowałem jego walkę w Żyrardowie zakończoną KO. Wydawało się, że młody i perspektywiczny zawodnik o rekordzie 7-0, 2 KO w ciągu tego okresu zrobi jeszcze większe postępy. Tymczasem Binienda z ujemnym rekordem 2-12, 2 KO walczył jak równy z równym co rusz trafiając czystymi ciosami Bociańskiego.

Daniel Bociański i Przemysław Binienda w walce

Dobrze, że Daniel na swoim profilu facebookowym sam przyznał, że „nie jest zadowolony” z tego występu, co mam nadzieję będzie stanowić dla niego punkt wyjścia do dalszej pracy i rozwijania talentu.

Walka dla mnie remisowa. Sędziowie orzekli jednak wygraną Bociańskiego, a jeden z nich Włodzimierz Gulc punktując 60-54 dla Bociańskiego musiał mieć chyba jedno oko na Maroko, a drugie na Kaukaz.

Przemysław Binienda natomiast należy do tej grupy zawodników grupy Silesia Boxing, których ujemny rekord często nie odpowiada poziomowi umiejętności prezentowanych w ringu. Postawą w ringu potwierdził popularne powiedzenie, że „Ślązoki to bijoki”. Wielki szacunek za ten pojedynek.

W walce Mateusz Tryc – Rusłan Rodziwicz oglądaliśmy aż cztery razy Białorusina na deskach. Mateusz przejechał się po rywalu jak walec po asfalcie. Nic więc dziwnego, że po ostatnim nokdaunie sędzia postanowił zakończyć walkę przed czasem. Białorusin długo jeszcze stał skrzywiony w narożniku wyraźnie odczuwając siłę uderzeń Mateusza.

Rusłan Rodziwicz liczony

Warto zwrócić uwagę, że Rodziwicz choć etatowy dostarczyciel wygranych dla naszych zawodników dopiero drugi raz przegrał z Polakiem przed czasem. Pierwszym, który to uczynił był Robert Parzęczewski.

Wcześniej dzięki swojemu sprytowi, doświadczeniu i dobrej pracy nóg Białorusin potrafił przetrwać cały dystans aż z dziewięcioma polskimi zawodnikami, w tym z bohaterem tego wieczoru Jordanem Kulińskim. Zwycięstwo przed czasem zaliczyć więc należy Trycowi na duży plus.

W piątym zawodowym pojedynku zwycięstwo na punkty odnotował Kamil Gardzielik. Artem Karpets z Ukrainy odkąd jego piękny rekord 20-0 złamał Kamil Szeremeta przegrał już szósty pojedynek z kolei.

Robiąc zdjęcia tuż spod ringu i obserwując z bliska to co się działo wydaje mi się jednak, że Kamil chyba nie powinien być zadowolony z przebiegu tego pojedynku. Nie wiem czy kamery to wychwyciły, ale Ukrainiec i jego narożnik po ostatnim gongu triumfalnie unosili ręce w górę i byli przekonani, że wygrali tę batalię. Trochę nie bez powodu. Karptes bardzo często lokował czyste ciosy i był trudną przeprawą dla zawodnika z Konina. Na pewno ten pojedynek to dalszy materiał do analiz dla Kamila Gardzielika i jego teamu.

Kamil Gardzielik - Artem Karpets

Gdy nadszedł czas na walkę wieczoru Norbert DąbrowskiJordan Kuliński hala ożyła, a kibice jednego i drugiego dali o sobie głośno znać. Szczególnie jedna pani, tak bardzo piszczała, że kibice oglądający walkę w telewizji, domagali się jej uciszenia komentując to w zdecydowany sposób na Twitterze.

W pierwszym pojedynku padł remis, dlatego zarówno Dąbrowski jak i Kuliński mieli nadzieję, że rozstrzygnięcie nastąpi w walce rewanżowej. To była bardzo zacięta, obfitująca w wiele wymian i ciągłe ataki z obu stron prawdziwa bitwa w ringu. Zabrakło tylko ciosów nokautujących i może dlatego nie można było rozstrzygnąć tego wyrównanego boju inaczej niż remis.

Norbert Dąbrowski – Jordan Kuliński po ogłoszeniu werdyktu razem trzymają pas mistrza Polski

Zawodnicy po ogłoszeniu werdyktu nie kryli zdziwienia i wesołości z ponownego nierozstrzygnięcia starcia. Czy będzie trzeci pojedynek? Trylogie w boksie zdarzają się i mają swoje piękne historie.

Ring Girl trzyma pas mistrza Polski

Tymczasem pas zawodowego mistrza Polski nie znalazł właściciela w wadze super średniej. Jedno jest jednak pewne. Dzięki takim pojedynkom o dobrej jakości zyskał na znaczeniu. Miejmy tylko nadzieję, że krajowe mistrzowskie walki będą podobne do tej, a każde starcie o takiej stawce stanie się dla naszych zawodników cennym i pożądanym trofeum oraz przepustką do światowej kariery.

Ireneusz Fryszkowski

Opublikowane przez:

Jeden komentarz

  1. Kuba
    15 października 2017

    Kulinski poprawił pracę nóg. Więcej boksowal niż w pierwszej walce. Miał przewagę dynamiki, tylko lekko opadł z sił. Jest to zrozumiałe pierwsze 10 rund. Widać progres. Noras jest już dawno ukształtowany. Nic nowego nie wymyśli. Bardzo solidny i dla każdego groźny na naszym podwórku. Powinien moim zdaniem mniej emocjonalnie podchodzić przy wymianach ciosów. Sporo zbiera. Chcę przełamać rywala. Niestety cios Dąbrowskiego jest przeciętny. Wymiany „kto więcej wytrzyma” mogą skrócić jego karierę. Ambitny chłopak, wychodzi by wygrać. Mógłby spokojnie wychodzić z założeniem kariery już nie zrobię więc po co się narażać. Poboksuje na wstecznym.

Brak możliwości komentowania.