Rafał Grabowski: chcę wrócić do swojego stylu, czyli dużo ciosów i agresja

Rafał Grabowski (4-1, 1 KO) mówi o porażce z Kamilem Młodzińskim, walce w Kościerzynie, medialności bokserów i doświadczeniu z zagranicy.

Walka w Kościerzynie to typowy powrót po porażce?

Wydaje mi się, że to nie jest typowa walka na powrót, bo gdyby taka była to miałbym słabszego rywala. A tutaj mimo, że będę walczył z zawodnikiem debiutującym w boksie zawodowym, to nie będzie wcale łatwa walka. Po pierwsze, znamy się ze sparingów, bo Damian Tymosz pomagał mi do moich trzech ostatnich walk. A po drugie wiem, że on jest ambitny i podchodzi do tego jak do sporej szansy.

Przemyślał pan już porażkę z Kamilem Młodzińskim? Tuż po niej chciał pan rzucać boks i jeździć na tirach.

To było nieładne z mojej strony mówienie takich rzeczy, że „nie chce mi się rzeźbić w gównie” i nie w porządku wobec wszystkich ludzi, którzy mi pomagają. Mogę za to jedynie teraz przeprosić i wynagrodzić dobrą postawą w ringu. Jest mnóstwo osób które mnie wspiera i we mnie wierzy, a ja po jednej porażce powiedziałem takie rzeczy. Na tę porażkę złożyło się wiele rzeczy o których nie chciałem mówić przed walką, np. kontuzje. Kamil wygrał i poszedł w swoją stronę. Jeśli w piątek wygram to może w przyszłości pojawi się oferta rewanżu.

Uważa pan, że wygrał tamten pojedynek?

Uważam, że wygrałem cztery rundy i Kamil wygrał cztery rundy. Walka była więc bliska remisu. Jak obejrzałem sobie ją jeszcze raz to wydaje mi się, że dużo przyjmowałem na bloki, ale nie oddawałem. I to mogło zaważyć też na tym werdykcie. Dużo też ludzi ze środowiska bokserskiego czy też moich znajomych mówiło, że mógł być remis. Walkę przegrałem i taka ona pozostanie w rekordzie. I tyle. Nie mam nic na swoje wytłumaczenie.

Przy takich równych walkach toczą się często później dyskusje co sędziowie powinni oceniać w boksie zawodowym – wyraźne mocne ciosy czy ich ilość?

Zastanawiam się czasami oglądając walki jak sędziowie je punktowali, a jak punktowali moją z Kamilem. Porównuję zawodnika bardziej technicznego z agresorem i zastanawiam się nad moją walką jak sędziowie powinni punktować kogoś kto uderza rzadziej, ale celniej i mocniej. Słyszałem też opinię, że nie brałem Kamila Młodzińskiego na moją szesnastą lub siedemnastą walkę w karierze, tylko wziąłem go w piątej walce w roku, w którym debiutowałem. Dodatkowo w piątej walce stoczyłem walkę 8 rundową, gdzie to się rzadko zdarza.

A miał pan presję na zero w rekordzie?

Nie mam takiego parcia i nie miałem. Przegrałem walkę. Jeżeli dojdzie do rewanżu, to będę pracował na niego jeszcze mocniej dwa razy. Bo naprawdę trenowałem bardzo ciężko, ale może przekładanie tej gali też na mnie wpłynęło. Bo nigdy nie miałem aż tak długich przygotowań i byłem nimi trochę zmęczony. Zacząłem mocno w Australii, gdzie mogłem sobie chodzić i oglądać kangury czy podjeść. A ja tam trenowałem dwa razy dziennie i trzymałem dietę. Jak ktoś jest długo w treningu i nie robi sobie przerwy to później odechciewa się tego boksu. Wydaje się, że to też mogło mieć jakiś wpływ.

Ale z tego co pan mówi to wynika jednak, że pozytywnie przetrawił pan porażkę.

Tak. Wiadomo, że w głowie są czasem różne myśli, ale nie nakreślam sobie jakiegoś wielkiego planu. Boks jest taki, że można sobie planować, a przyjdzie na przykład kontuzja i zawodnikowi to duża zmienia. Także przepaliłem chyba temat, w piątek muszę wyjść i zrobić robotę.

W boksie zawodowym bywają często kontrowersyjne werdykty. Kamil Młodziński też tego doświadczył wcześniej.

Po naszej walce Kamil powiedział mi w szatni, że ile razy on miał takie równe walki, które mogły pójść w dwie strony. Kamil w ostatnich 2-3 latach wyrobił się, zaczął częściej boksować, z walki na walkę był lepiej przygotowany. Rozwinął się teraz i ma swój dobry czas.

Nawiązał pan współpracę z agencją marketingu sportowego Zero Sześć. Na czym ona dokładnie polega?

Z Martą Płóciennik – właścicielką agencji znamy się już jakiś czas. Ja bardzo lubię Martę. Myślę, że ona też mnie bardzo lubi. Utworzyła taki team i jej agencja reklamowa będzie nas promować, pomagać w działaniach w social media i też w jakiś sposób pozyskiwać sponsorów. Może będzie akurat jakaś firma, której nie stać będzie na zamieszczenie reklamy na spodenkach Maciej Sulęckiego, ale może dać Grabowskiemu kilka groszy, żeby tę firmę zareklamował.

A nie jest problemem w pozyskaniu sponsorów fakt, że boks nie jest już tak popularny w Polsce jak kiedyś. Ludzie dalej kojarzą Gołotę, Adamka, Michalczewskiego, ale ostatniego mistrza świata Krzysztofa Głowackiego powszechnie już nie.

Andrzej Wasilewski powiedział kiedyś, że promotor nie jest od promocji zawodników, ale to zawodnik sam musi otworzyć się na świat, np. w social mediach. I tak to po prostu działa. Ja współpracuję z kilkoma firmami i ich właściciele mówią wprost, że ich bardziej interesuje, żebym wstawiał coś o nich na facebooka, niż reklama na koszulce. Ja kiedyś śmiałem się, że wypuszczając Krzysztofa Głowackiego z pasem mistrza świata na popularną ulicę Żeromskiego w Radomiu, a wypuszczając Artura Szpilkę, to Artek nie mógłby się odgonić od kibiców, a do Krzysia mogłyby podejść tylko jakieś przypadkowe osoby, które trenują boks. I to jest właśnie ta różnica medialności, że te tytuły Głowackiego czy Włodarczyka nie mają odzwierciedlenia w popularności.

Do tej rozpoznawalności potrzebne są regularne występy. 5 pojedynków w 2018 r. Chce pan utrzymać takie tempo w 2019 r.?

Jak najbardziej. Myślę jeszcze o trzech, czterech pojedynkach w tym roku. Miałem już propozycję walki na marzec, ale byłem po drobnym zabiegu ręki. Mam nadzieję, że drugą stoczę w wakacje, a trzecią i czwartą w drugiej połowie roku. Chcę mieć regularne starty, bo one są podstawą rozwoju.

Planuje pan związać się z jakimś promotorem?

Do najbliższej walki nie chcę nic mówić, bo były jakieś małe plany w tej sprawie. Rozmawiałem o tym z moim menadżerem Tomaszem Turkowskim, żeby związać się z jedną grupą. Najważniejszy jest jednak dla mnie teraz 10 maja i później będę o tym rozmawiać.

Walki w Polsce z Polakami gwarantują rozwój?

Powiem szczerze, że ja nie odmawiam takich walk. Czasem ktoś mówi, że walki z Polakami to nie, bo to jest wzajemne wybijanie się. Choć też mam czasem na to takie spostrzeżenie. W Polsce mamy 180 bokserów zawodowych, a w Anglii 1000. Więc tam rywalizacja między nimi ma sens. Jeśli w Polsce będą walki polsko-polskie, to będę boksować. Ale oczywiście wolałbym z tymi z zagranicy.

Po to, żeby konfrontować style i uczyć się czegoś nowego?

Tak. W czwartej walce miałem walczyć z Łukaszem Janikiem, a skonfrontowałem się z zawodnikiem z Nikaragui Lestherem Cantillano, który boksował pełny dystans z Joe Cordiną. Był to naprawdę dobry zawodnik, który jeździ po dobrych bokserach i ma trochę rund w rekordzie. Więc przyjechał i nie chciał się na siłę przewrócić. To było dla mnie cenne doświadczenie. W drugiej walce toczyłem walkę z Andriejem Staliarczukiem, który też jest solidnym zawodnikiem i też nie chciał się przewrócić. Wydaje mi się, że podnoszenie poprzeczki może być właśnie przez takich zawodników.

W czasie treningów w USA nie pojawiła się myśl, żeby tam zostać na stałe i trenować z całą paletą pięściarzy i stylów – czarnoskórzy, Latynosi.

Tam potrafiłem sparować z zawodnikiem z Albanii i była między nami ciężka wymiana ciosów. W USA jest mnóstwo zawodników. I to było moje najlepsze doświadczenie. Jeżeli wychodzisz do sparingu z takimi zawodnikami, to później czujesz się gdzieś tam w głowie bardziej pewny. Daje to dużo nauki i mobilizuje.

W Kościerzynie zobaczymy nowego Rafała Grabowskiego?

Może nie nowego. Na pewno takiego, który nie ma już zera w rekordzie i tego który nigdy nie myślał, że to zero w rekordzie musi być. Na pewno chcę wrócić do swojego stylu, czyli dużo ciosów i agresja. Wróci stary Rafał Grabowski, ale bardziej doświadczony i jeszcze bardziej głodny boksu.

To będzie pan chciał udowodnić kibicom. A sędziom?

Może nic nie zostawię w rękach sędziów. Ciężko powiedzieć. Nie chcę też w jakiś sposób narzucać sobie dodatkowej presji. Chcę skupić się wyłącznie na sobie i zapracować w ringu na ładne zwycięstwo.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski

Fot. ringblog.pl

Opublikowane przez: