Wojna Domowa. Gala na piątkę z minusem

Mateusz Borek w roli promotora przyzwyczaił nas dobrych zestawień, emocji w ringu i bardzo dobrej organizacji gal bokserskich. Taka była Wojna Domowa, gdyby nie ostatnia runda Adama Balskiego.

 

Rafał Grabowski – Kamil Młodziński

Zestawienia na gali Wojna Domowa MB Promotions były tak dobrze dobrane, że robiąc wywiad z Kamilem Młodzińskim pisałem w mediach społecznościowych, żeby nie spóźnić się na jego walkę z Rafałem Grabowskim, która była pierwsza na karcie. Ze względu jednak na przedświąteczne obowiązki sam się spóźniłem i zawitałem na halę MOSiR w Radomiu na 3. rundę tego pojedynku. Mimo tego, każda następna zgodnie z zapowiedziami były bardzo emocjonujące.

Walka wyrównana, która w oczach sędziów poszła na korzyść Kamila Młodzińskiego. Optycznie wydawało się, że to Rafał Grabowski powinien być zwycięzcą, ale sędziowie orzekli inaczej. Przegrany po walce w wywiadach mówił, że zastanawia się nad kontynuowaniem kariery i wyrażał zdziwienie, że w boksie zawodowym nie premiuje się ofensywnego stylu.

Warto chyba zrobić rewanż. Pięściarze dają dobre show i nie odpuszczają. Może na Śląsku, w mateczniku Młodzińskiego. Należy mu się to, bo niestety kibice radomscy bardzo niesprawiedliwie sponiewierali słownie rywala swojego lokalnego faworyta.

Michał Chudecki – Damian Wrzesiński

Rewanż z historią, bitwa o Poznań, wyrównanie rachunków z czasów amatorskich. Takie określenia mogliśmy przeczytać w prasie przed tą walką. Zapowiadały one ciekawą walkę i tak było.

W początkowych rundach wydawało się, że Michał Chudecki boksuje na luzie, w pewnym momencie nawet nonszalancko, tak jakby czuł, że kontroluje pojedynek. Techniczne jest lepszy niż Damian Wrzesiński, który jednak nadrabia walecznością, wyraźniejszym i mocniejszym ciosem oraz ofensywnym stylem walki.

Nie bez znaczenia pozostał nokdaun, który zaliczył Chudecki. Częściowo dyskusyjny, bo reklamowany jako po poślizgnięciu, ale spowodowanym wcześniejszym ciosem, więc wydaje się, że prawidłowym.

Wrzesiński wygrał i załatwił sprawy na poznańskim i wielkopolskim podwórku. Teraz chce walczyć o pas mistrza Europy. Może warto byłoby nie pozostawić jeszcze wątpliwości na polskim i pokonać pierwszego w boxrec.com w super lekkiej Michała Syrowatkę.

Łukasz Wierzbicki – Twaha Kiduku

W kuluarach po tym pojedynku mówiło się walka – sparing. Pojedynek dla koneserów techniki bokserskiej, a nie grzmotów i fajerwerków w ringu. Może to jest właśnie metoda Łukasza Wierzbickiego?

Może nam się nie podobać taki styl na galach Mateusza Borka, gdzie wióry lecą, ale przyznać trzeba, ze niezwykle skuteczny. Łukasz co prawda zakończył pojedynek ze „śliwą” pod okiem, ale boksował niezwykle bezpiecznie dla siebie trzymając silnego rywala na dystans i bardzo dobrze pracując na nogach.

Warto już, żeby konfrontować go z lepszymi i wymagającymi rywali. Popularny u nas ostatnio tanzański zaciąg nic nie wniósł do jego doświadczenia, a jedynie powiększył rekord z zerem.

Michał Żeromiński – Mykola Vovk

Przed tą walką mówiłem do żony, że może postawię 100 zł na wygraną Vovka, bo ktoś w zakładach bukmacherskich błędnie oszacował jego szansę na 3.55 i raczej nie odrobił pracy domowej z boksu Ukraińca. I szkoda, że tego nie zrobiłem, bo Mykola wygrał pewnie, a w pewnym momencie, aż bolało patrzeć jak celnie i mocno okłada Michała.

Ten jak zwykle zostawił serce w ringu, nie dał się złamać silnemu i górującemu warunkami fizycznymi Vovkwi, a nawet w 7. i 8. rundzie próbował jeszcze przychylić szalę na swoją korzyść ostro atakując.

Po tej walce wielu osobom naszła myśl, że Vovk kolejny pojedynek powinien stoczyć właśnie z Łukaszem Wierzbickim. Ciekawe zestawienie. Siła i ukraińska szkoła kontra technika i mobilność. Zróbcie to panowie!

Adam Balski – Sergiej Radczenko

Oglądając pierwszą połowę walki pomyślałem, że Adam Balski to najbardziej mobilny zawodnik cruiser w Polsce. I faktycznie. Wszem i wobec mówią, że Adam jest gibki na nogach. Ale to było za mało na Radczenkę, który dwa razy wolniejszy konsekwentnie szukał swojej okazji by zaskoczyć polskiego prospekta i – jak niektórzy mówili – przyszłego mistrza świata. Udało się to w ostatniej rundzie. Po lewym sierpowym Balski padł na deski.

Jednak najgorsze dla niego, całej walki i gali wydarzyło się potem. Prawie przez 2,5 minuty Radczenko obijał słaniającego się na nogach i nieoddającego ciosów Balskiego. I choć nie posłał go ponownie na deski kończąc pojedynek przed czasem, to wydaje się, że uznawany za najlepszego polskiego sędziego Leszek Jankowiak powinien przerwać tę walkę kilka razy. Nie zrobił tego ze szkodą nie tylko dla jasnych zasadach, które promuje Mateusz Borek na swoich galach, ale także dla zdrowia zawodnika.

Balski przetrwał i ostatecznie wygrał na punkty, ale więcej stracił tym pojedynkiem w oczach kibiców niż zyskał. Uznawany za przeciętego cruisera i testera Radczenko brutalnie go przeegzaminował i tylko dzięki sędziemu Jankowiakowi Balski dopisał kolejne zwycięstwo na swoim koncie – wygraną której wspomnienie będzie miało do końca jego kariery na pewno gorzki smak. I to jest ta jedyna rysa na bardzo dobrej gali MB Promotions w Radomiu.

Robert Parzęczewski – Dariusz Sęk

Przed walką zarówno na Twitterze jak i Facebooku w ankietach „kto wygra” około 70 proc. szans kibice dawali Robertowi Parzęczewskiemu. Wydawało mi się, że to dość zawyżone typowanie, bo miałem na uwadze nieporównywalne większe doświadczenia Dariusza Sęka na zawodowych ringach.

Ale coś kiedyś się zaczyna, a coś kończy. Parzęczewski odprawił Sęka niespodziewanie szybko – bo już w 2. rundzie i to po trzech nokdaunach.

„Arab” dojrzał boksersko i przede wszystkim mentalnie. Jest pewny siebie, ale też wie w którym miejscu jest jego kariera i na co go stać. Po walce dla mediów mówił, że teraz chce jeszcze dwie walki, a potem walkę o mistrzostwo Europy, a dopiero za dwa lata bój o mistrzostwo świata. Boks uczy pokory – jego nauczył jak widać wcześniej niż innych i nie potrzeba mu do tego bujania w obłokach i dotkliwej porażki.

Teraz chętnie zobaczyłbym walkę Parzęczewskiego z Norbertem Dąbrowskim. Ten kiedyś w Puncherze powiedział, że „Arab” mógłby za nim teczkę nosić, a i myślę, że popularny Noras chciałby pomścić swojego dobrego kolegę Sęka, któremu kibicował.

Dobra organizacja gali Wojna Domowa MB Promotions

Na duży plus należy zapisać organizację gali Wojna Domowa przez MB Promotions oraz obsługę dla mediów. Poczynając od reklamowania ceremonii ważenia, których promocja i transmisje wołają u innych promotorów o pomstę do nieba, a kończąc na dedykowanej przez MB Promotions osobie dla dziennikarzy podczas gali, która dbała o komfort pracy każdej redakcji bez względu czy był to Przegląd Sportowy czy mój skromny blog bokserski.

Gala MB Promotions Wojna Domowa za nami. Wiele wyjaśniło się w polskim boksie tego wieczoru. Emocjonujące walki, zacięta rywalizacja zawodników i gdyby nie sędziowanie w ostatniej rundzie walki Balski – Radczenko byłoba dosłownie na pełną piątkę, a tak przy tej wysokiej ocenie musimy jednak postawić minus.

Ireneusz Fryszkowski
Fot. MB Promotins

Opublikowane przez: