Kamil Gardzielik: na wojnach w polskim boksie tracą zawodnicy

Kamil Gardzielik (8-0, 3 KO) o gali w Koninie, swojej karierze, walkach polsko-polskich i podziałach w polskim boksie.

Ireneusz Fryszkowski: W piątek gala w Koninie i walka u siebie. Szczególnie to pana motywuje?

Kamil Gardzielik: To, że gala jest w Koninie jest bardzo motywujące, bo jest tam duża dobra bokserska publiczność. Konin zna się na boksie, Konin boksem żyje i zna mnie. Boksowałem tam wiele razy w meczach międzyklubowych jeszcze jako kadet i junior czy w meczach międzypaństwowych na mistrzostwach Polski. Tak więc, naprawdę wszystkim bardzo fajnie, że w Koninie. Coś miłego.

A jest presja, że koniecznie musi się pan dobrze zaprezentować? Bo czasem jest tak, że np. rywal nie jest wygodny i dobrze walka nie wyjdzie.

Wiadomo, że każdą walkę zawodową chce się zaboksować bardzo dobrze, bo każdy patrzy na twoją ostatnią walkę. Jak to mówią – jesteś tak dobry jak twoja ostatnia walka. Dlatego dla mnie każda walka czy to jest tu, czy tam ma bardzo duże znaczenie i zawsze chcę się zaprezentować jak najlepiej. Nie robię na sobie dodatkowej presji. Byłem już pod presją, gdy kilka razy boksowałem na młodzieżowych mistrzostwach Polski i w finale w Koninie broniłem tytułu mistrza Polski seniorów. Jest publiczność i to jest coś miłego i fajnego, ale trzeba czerpać z tego satysfakcję. Na samej gali to już siedzę w szatni i tylko wychodzę na walkę. Za dużo więc nie nacieszę się samą galą, tylko skupiam się na walce.

Co pan może powiedzieć dobrego o rywalu?

Z walki z Damianem Jonakiem widziałem, że dał się zepchnąć do defensywy, ale potrafił też przyjąć cios. Potrafi uniemożliwić czystą walkę, jest śliski, nie daje się trafić. Na pewno trzeba będzie uważać na jego cios, bo widać, że mocno bije obszerne prawe sierpowe i cepy. Myślę, że w tym właśnie będzie upatrywał swojej szansy.

Trzy ostatnie walki jednak przegrał.

Pierwszą przegrał z Damianem Jonakiem na punkty. Tam właśnie pokazał serce. Dwie kolejne przegrał przed czasem z doświadczonymi zawodnikami, których znam i wiem jak boksują. Pierwszy Christian Mbilli (12-0, 12 KO) jest obecnie 32. w rankingu boxrec, a walkę z drugim Timem Tszyu (11-0, 9 KO) sędzia przerwał przedwcześnie po ciosach.

Czy rozstrzygnęła się kwestia kto w Koninie wystąpi w walce wieczoru? Pan, Nikodem Jeżewski czy Igor Jakubowski?

Dostałem informację i mam nadzieję, że to jest ostatnia wersja, że pierwszy boksuje Paweł Czyżyk, później Kevin Gruchała, następnie Nikodem Jeżewski, Igor Jakubowski i na końcu ja. To wielkiego znaczenia nie ma, bo te trzy pojedynki, a tak naprawdę każdy z pięciu pojedynków będzie ciekawy.

Czyli jednak musi się pan dobrze pokazać w walce wieczoru.

Jasne. Na pewno mi wypada. Sporo kibiców jedzie z Dobrej, bo ja z samego Konina nie pochodzę. To jest 50 km od Konina. Stamtąd i z Turku jedzie około 200 moich kibiców. Także jak na taką małą galę to jest myślę sporo.

Jest pan związany dalej z grupą Fight Events czy coś się zmienia teraz?

Tak wiąże nas kontrakt promotorski, a moim menagerem jest Tomasz Turkowski, którego poznałem przez Macieja Sulęckiego. To Tomek od początku pomaga mi w prowadzeniu kariery, a także polecił mi grupę Fight Eventss. Po walce muszę się z nimi spotkać i ustalić plan na przyszły rok.

Jak finansuje pan swój boks zawodowy na tym etapie kariery? Ma pan sponsorów czy musi gdzieś dorabiać jako trener lub jak to często bywa na bramkach?

Nie. Nigdy nie stałem na bramkach. Nigdy też nie byłem trenerem, bo nigdy nie mógłbym zaangażować się dla kogoś w 100 proc. gdy sam trenuję. Nie chciałbym pobierać pieniędzy za coś za co w całości bym się nie poświęcał. Mam na tę chwilę trójkę sponsorów, podobno kolejny jest też zainteresowany. To są moi przyjaciele, którzy pomagają mi, finansują moje przygotowania, a pieniądze, które zarabiam to są wyłącznie z walk.

Ma Pan już 8 walk na profesjonalnych ringach i ten boks zawodowy już pan poznał. Jakie są jego blaski, a jakie jego cienie, których może już pan doświadczył.

Przed galą było dużo takich sytuacji, na które nie mieliśmy wpływu i dużo rzeczy działo się wokół, których być nie powinno. Tak więc poznałem, że jest to – jeśli chodzi od strony niesportowej – niełatwy biznes. Z blasków na pewno wymieniłbym fakt, że jest możliwość pozyskania sponsorów, że są jakieś pieniądze za te walki i człowiek może przede wszystkim na tym się skupić. Bo w amatorstwie jeździło się na kadrę, byliśmy najlepsi w kraju, a nie mieliśmy żadnego wsparcia od sponsorów, ani żadnych stypendiów. I na pewno było ciężej. Oczywiście, na początku kariery zawodowej nie ma kokosów, ale te pieniądze są takie, że dają nam możliwość trenować i przeżyć. Jest też perspektywa, że jak się będzie dobrym, będzie się wygrywać, to wtedy ta droga może się polepszy.

Docelowo będzie pan boksował w wadze średniej? W Polsce jest dość silna.

Teraz na walkę mamy limit 70,800 kg. To jest kilogram tolerancji do wagi junior średniej. Z Damianem Mielewczykiem też miałem taki limit. Tak naprawdę mogę się bić w wadze średniej i nie jest to dla mnie żaden problem. Jeśli będziemy chcieli celować wyżej, to waga junior średnia przychodzi mi bez problemu, a w niej na pewno czułbym się mocniejszy. Te dwie kategorie wagowe rozważam i to wszystko zależy od wyzwania. Jeśli takie będzie, to warto iść w tę niższą wagę, bo jednak warunki fizyczne też mają znaczenie w boksie zawodowym.

Jest pan za walkami polsko-polskimi?

Tak naprawdę nigdy nie byłem za walkami polsko-polskimi, ale widzę, że przede wszystkim generują one duże zainteresowanie. Po drugie łatwiej jest zrobić taką walkę, bo nie trzeba martwić się np. przelotami. Promocyjnie też walka polsko-polska jest łatwiejsza.

Z kim w Polsce chciałby się pan bić?

Na pewno nie chciałbym się bić z kolegami. Jeśli takie walki byłyby to muszą mieć sportowy sens. Jeden i drugi zawodnik musiałby być wysoko, musiałyby być duże pieniądze, żebyśmy się skusili. Ale w imię pieniędzy też nie chciałbym wystawiać przyjaźni w ringu. Są też nazwiska i chłopaki, z którymi nie znam się osobiście i myślę, że nie miałbym problemu, żeby takie walki wziąć.

Jakie to nazwiska na przykład?

Przewijał się już w rozmowach Łukasz Maciec. Osobiście go nie znam, ale widziałem kilka jego walk i jest to bardzo dobry zawodnik. Walka z nim to byłoby to dla mnie jakieś wyzwanie. W wadze średniej jest też Robert Świerzbiński po pokonaniu Rafała Jackiewicza.

Sytuacja hipotetyczna. Walka o pasy na szczycie światowym. Wypada jeden z rywali na tydzień, dwa przed starciem. Dzwonią do pana na zastępstwo. Bierze pan dzisiaj walkę o tytuł mistrza świata? Mówią, że takiej walki się nie odmawia.

Nie odmówiłbym, bo to jest oczywiście szansa, ale nie byłoby takiego pytania i propozycji, bo jestem jeszcze daleko w rankingu boxrec, żeby być na liście pretendentów. Ale na pewno będziemy celowali w to, żeby się zbliżać i czekać na jakąś szansę. Ciężko będzie mi sprowadzić kogoś do Polski. To są duże pieniądze, żeby ktoś z dużym nazwiskiem przyjechał i na pewno nie z tytułem. Trzeba będzie cierpliwie czekać na ofertę, pojechać za granicę, a kiedy taki czas przyjdzie to nie wiem. Jeszcze muszę stoczyć parę dobrych walk, żeby zaistnieć w rankingach.

W Polsce środowisko bokserskie jest podzielone. Promotorzy, dziennikarze, kibice. Chyba najmniej zawodnicy, którzy chcą po prostu walczyć i na tych podziałach tracą. Zgadza się pan z taką tezą?

Uważam, że dużo na tych wojnach tracą przede wszystkim zawodnicy. Niekiedy hejtują nas w Internecie np., że „ty się do niczego nie nadajesz, nic nie zdobędziesz”. A przecież każdy z nas zawodników codziennie przychodzi na salę, poświęca swój czas a niekiedy nawet swojej rodziny, żeby spełniać marzenia, żeby być lepszym i żeby dawać sobie szansę na osiągnięcie sukcesu. My chcemy po prostu boksować. Ciężko pracujemy i nie powinniśmy być dzieleni ani przez kibiców, ani przez promotorów. To nikomu nic nie daje. To jest jakaś zła konkurencja, która źle wpływa na zawodników i na ich kariery. Wiadomo – boks rządzi się swoimi prawami, my jesteśmy od tego, żeby boksować, a nie tym zarządzać, ale jeśli jestem o to pytany – to jak najbardziej uważam, że to nie jest dobre dla nas.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski

Opublikowane przez: