Przemysław Runowski (16-0, 3 KO) o swojej karierze, Syrowatce i Wierzbickim, potrzebie dietetyka i walce w Wałczu.
W sobotę walczy pan w Wałczu. Po kontuzji nie ma śladu?
Przez cztery tygodnie miałem stabilizację ręki, żeby się nie ruszała. To jednak było za mało. Potrzebowałem jeszcze dwóch tygodni, żeby trochę odpuścić i później móc uderzyć mocniej.
Wróćmy na chwilę do pana ostatniej walki w Radomiu. Co pan pomyślał jak wylądował na deskach? Wypadek przy pracy czy rywal był za silny?
Rywal był silny, ale nie było tak, że dostałem i padłem. Dostałem, cofałem się cofałem się i nagle nogi mi odcięło. Ale tylko na chwilkę, to nie był czysty cios. Rywal był jednak silny, bo z 11 walk miał większość skończonych przed czasem, miał silną prawą rękę i musiałem na to uważać.
Twaha Kiduku z Tanzanii był dotychczas najtrudniejszym rywalem w pana karierze? Czy może jednak Alain Chervet?
Wydaje mi się, ze ten z Tanzanii. On boksował niby ostrożnie, ale jak przyśpieszał to te ciosy było czuć. Trzeba było uważać.
Dziennikarz Radia Gdańsk, a więc z pana stron podsumowując pomorskich bokserów w 2017 r. napisał: „Przydomek „Kosiarz” jest trochę nad wyraz – Polak bije seriami, szybkimi kombinacjami, ale swoich przeciwników nie umie wykończyć przed czasem”.
Sprecyzuję to. Jak będę bił seriami, to będę wywracał. Na razie trochę w ringu wyglądało to inaczej. Teraz ta walka także będzie wyglądać inaczej. Tak więc po niej możecie mnie dopiero oceniać. Wyjdę teraz bardziej zdecydowany i na pewno będę bił więcej ciosów. Od dwóch tygodni układam sobie to w głowie.
Co trener Łapin mówi o tym. Pewnie pan pyta jako to zmienić?
Trener mówi, że mam ciężkie ręce i mam przede wszystkim uderzać. W stylu amatorskim od pierwszej rundy wychodziłem i leciałem do przodu. Jak przegrywałem walkę z Ukraińcem na mistrzostwach Europy 4-2 po dwóch rundach i trener na mnie nakrzyczał, to wygrałem w trzeciej rundzie 6-4. Bo zacząłem uderzać. Lubię takiego trenera, który podchodzi do mnie mobilizująco i na mnie nakrzyczy. Teraz będę chciał to pokazać w ringu.
W jakie wadze docelowo się pan widzi? Jeszcze kiedyś deklarował pan, że zejdzie do lekkiej bo „w półśredniej są niesamowite konie”.
Dokładnie. Ale to, że ja teraz boksuję w 66,7 kg to po pierwsze dlatego, że mój rywal nie jest prawdziwym zawodnikiem wagi półśredniej, bo on boksował w wadze super piórkowej i tam odnosił największe sukcesy. Po drugie trzeba mieć dietetyka do takiego czegoś. Ja sam nie mogę schodzić 10 kg. I wtedy jest to oczywiście możliwe.
Jak daleko jest pan od topu wagi półśredniej? Thurman, Spence Jr., Horn, Garcia – wydają się zawodnikami z kosmosu.
Wiem. Zdaję sobie sprawę, że w tej wadze mogę maksymalnie zdobyć mistrzostwo Europy. Widzę się w wadze 63,5 kg i tam chciałbym spróbować. Ale tak jak mówię na to składają się różne czynniki jak dieta i zaplecze finansowe.
A polskie podwórko? Michał Syrowatka. On teraz przegrał rewanż z Daviesem Jr., a wydawało się już, że wejdzie na poziom międzynarodowy. Czy teraz ta walka między wami jest realna?
Na pewno gdyby wygrał ze mną to byłby dla niego duży powrót. Ale nie sądzę żeby do takiej walki doszło. Nie będę do niego wychodził za 1200 zł za rundę.
Chodzi o pieniądze, tego samego promotora, którego macie czy jakieś inne względy?
Chodzi tylko wyłącznie o pieniądze. Przecież ja tak naprawdę mam już teraz siedemnastą walkę. Tak jak trener Łapin powiedział ostatnio w wywiadzie – dlaczego ja nie jestem jeszcze w rankingach.
Czy w takim razie walka z Żeromińskim lub Wierzbickim wchodzi w grę?
Z Wierzbickim bardzo chętnie, ponieważ jest bardzo promowany, w taki sposób, że tak naprawdę nie powinien być w tym miejscu, w którym jest. Moim zdaniem powinien mieć bardziej odważnych rywali, a nie takich pod publikę. Wyszedłbym z nim. Daję sobie maksymalnie pięć rund i go nokautuję. Po prostu.
W 2013 r. dla Super Expressu powiedział pan: „Oglądam w akcji Floyda Mayweathera i innych mistrzów mojej wagi i marzę, żeby za 4-5 lat walczyć w USA. Wierzę, że się uda”. Mamy 2018 r. minęło 5 lat. Wyjeżdża pan?
Teraz Andrzej Wasilewski podpisał kontrakt z TVP i jestem brany pod uwagę na galę w Rzeszowie na 2 czerwca. Także myślę, że cała nasza grupa ruszy do przodu i ten rok będzie przełomowy w mojej karierze.
Myśli pan, że na galę 2 czerwca czyli za trzy tygodnie będzie pan miał dobrego sportowo rywala czy tylko na podtrzymanie aktywności?
Trudno powiedzieć. Może będzie to zawodnik zagraniczny. Wiadomo, że mogłaby to być walka z Michałem Syrowatką, ale wątpię. Chociaż ta walka na pewno dodałaby uroku tej gali.
W dyskusji na Twitterze o zawodnikach grupy SKP – w tym o panu – którzy pod koniec 2017 r. publicznie wyrażali w mediach społecznościowych swoje niezadowolenie z prowadzenia kariery Andrzej Wasilewski napisał: „Runowski już uspokojony”. Co to znaczy?
Nie wiem. Może to, że ze mną porozmawiał.
I ta walka z Siergiejem Huliakiewiczem (43-9, 17 KO) na gali w Wałczu spełnia już pana sportowe oczekiwania?
Wiem kto dostał zaproszenie do tej walki ze mną, więc myślę, że to jest najlepszy z tych co takie zaproszenie dostali. Trzeba wyjść i zrobić swoje. Pokazać, że ciężko ze mną wygrać, że jestem bardzo dobrym zawodnikiem.
Tak jak pan wspomniał pana grupa nawiązała współpracę z TVP co gwarantuje jej określoną ilość gal. Ma pan ustalone z promotorem w ilu pan wystąpi w tym roku jeszcze?
Mam zapisane cztery walki w kontrakcie. Jeśli jest takie postanowienie, że mam walczyć też 2 czerwca w Rzeszowie to myślę, że promotor wywiąże się na spokojnie z tego zapisu.
Ale z drugiej strony patrząc na pana karierę to jest pan jeszcze młody. 24 lata i już 16 walk. Może trzeba cierpliwie czekać.
Ja tak nie myślę. Zobaczcie na wielu młodych mistrzów z Meksyku. Np. Luis Nery 23 lata mistrz świata WBC z wagi koguciej. I co? Też ma powiedzieć, że ma czekać. Daję sobie czas do trzydziestki. Później wiadomo, że organizm inaczej się regeneruje, ciężej się tę wagę na pewno robi. Zdrowie jest najważniejsze. Daję sobie sześć lat maksymalnie. W ciągu tych sześciu lat chciałbym zdobyć tytuł mistrza świata w wadze 63,5 kg.
Koledzy tak pana oceniają. Kamil Łaszczyk w wywiadzie dla sport-euro.pl powiedział, że ma pan „potencjał na coś więcej niż maks mistrzostwo Europy”.
To jest dobre pytanie. Dlaczego właśnie nie walczyłem jeszcze o tytuł mistrza Europy.
Dlaczego?
No właśnie. Dlaczego? Pytanie do promotorów oczywiście. Są ważni i ważniejsi.
A jak pan patrzy na sytuację Kamila Łaszczyka i jego kłótnie z promotorem to jak pan to ocenia?
Z tego co wiem za 20 dni Kamilowi kończy się kontrakt i odchodzi.
Co osiągnie Przemysław Runowski w 2018 r. poza czterema walkami? Jakieś tytuły regionalne, pasy international, interim?
Chciałbym żeby po tym roku mówiono o mnie dzięki temu, że sobie na to zapracuję. Chciałbym też żeby mnie doceniano. Chciałbym również podjąć współpracę z dietetykiem, bo do 63,5 kg to naprawdę ja muszę trochę tej wagi robić. Jak ma się takich ludzi wokół siebie to i efekty są lepsze.
Ostatnie słowo do kibiców oglądających galę w Wałczu.
Na pewno postaram się skraść show w Wałczu. Będzie fajna atmosfera, mili ludzie. Będą krzyczeć i dopingować, a ja postaram się żeby wyszli zadowoleni.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski
fot. ringblog.pl