Oskar Kapczyński: w ringu czuję się jak doktor

– Tymex organizuje największe gale w Polsce i zaproponował najlepsze warunki – mówi Oskar Kapczyński, który zadebiutuje w zawodowym boksie 24 lutego na gali w Zgorzelcu.

Ireneusz Fryszkowski: 24 lutego zadebiutuje pan na zawodowym ringu. Skąd taka decyzja?

Oskar Kapczyński: Mówiąc szczerze już dużo wcześniej doszły mnie takie informacje, że grupy promotorskie interesują się mną i chcą w swój skład włączyć trochę młodej krwi. Pan Grabowski wyszedł z inicjatywą, rozpatrzyliśmy to i podjęliśmy – myślę że słuszną – decyzję. W końcu spełniam marzenia.

Porzuca pan całkowicie boks olimpijski?

Nie. Będę również startował w boksie amatorskim.

Docelowo będzie to waga średnia – taka jaka jest wpisana w kartę walk gali w Zgorzelcu?

Jeśli chodzi o wagę to jeszcze nie wiem. Docelowo chcę schodzić do 69,8. Aczkolwiek na roztrenowaniu ważę dużo ponad 80 kg, więc nie wiem jakbym zniósł tyle wagi.

Dlaczego wybrał pan Tymex Boxing Promotion? Były jakieś inne oferty?

Oczywiście, że były inne oferty. Jednakże Tymex na ten czas organizuje największe gale w Polsce i zaproponował najlepsze warunki.

A nie myślał pan o promotorach zagranicznych? Damian Kiwior i Igor Jakubowski wybrali Wyspy Brytyjskie.

Póki jestem młody zależy mi na skończeniu szkoły, więc nie zastanawiałem się nad wyjechaniem. Plus tutaj mam trenera, z którym świetnie mi się pracuje.

Kto nim będzie na zawodowych ringach? Ma pan już pełny sztab?

Prowadzić mnie w ringu będzie Bartosz Kamuda, który od samego początku mojej przygody z boksem jest ze mną. Dobrał dwóch zaufanych trenerów do pomocy.

Gdy zamieściłem informację na Facebooku, że pan debiutuje w zawodowym boksie trener Soroko pod postem napisał: „Oj popraw technikę obrony… Moim zdaniem za wcześnie chcesz być zawodowcem”. Co pan to?

Mówiąc szczerze, trener Soroko zapewne oglądał jedną z moich słabych walk. W internecie nie posiadam dobrych pojedynków, nie odczuwam potrzeby wstawiania ich. A jeśli chodzi o poprawę obrony, to cały czas nad tym pracuję.

Co w takim razie z pana repertuaru umiejętności będzie kluczowe na zawodowym ringu?

Myślę, że w ringu czuję się jak doktor, badam zachowania i ruchy, na podstawie których będę starał się przejąć walkę i potem znaleźć miejsce na silny cios. Mimo to twierdzę, że jestem szybki i charakterny.

Mówi pan, że jeszcze się uczy. A co potem? Będzie pan łączył pracę zawodową z boksem? Na początku to ciężki biznes. Zawodnicy często muszą dorabiać.

Mój tata ma firmę, więc będę mógł sobie dorabiać. Mam jednak wielką nadzieję, że znajdą się sponsorzy i będę mógł po prostu poświęcić 100% swojego czasu dla sportu.

Żeby sponsorzy pojawili się musi mieć pan regularne występy. Ile walk ma pan zagwarantowanych w kontrakcie na rok 2018?

Cztery walki, żebym mógł startować też olimpijsko.

A ile biletów już pan sprzedał na galę w Zgorzelcu? Promotorzy lubią takich zawodników.

Trochę nie zrozumiałem na jakiej podstawie to ma być, więc niestety niewiele. Dokładnie nie pamiętam, ale około 40. Następnym razem jestem pewny, że liczba osiągnie trzy cyfry.

To kibice z Jeleniej Góry?

Tak i okolic.

To przydałby się efektowny nokaut na debiut i to przed praktycznie własną publicznością.

Przydałby się, ale nic na siłę, muszę pokazać kawałek dobrego boksu.

I tego życzę. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski

Na zdjęciu: trener Bartosz Kamuda, Oskar Kapczyński i Mariusz Grabowski – promotor, fot. Tymex Boxing

Opublikowane przez: