Shields – Dicaire. Ryzykowny eksperyment

W piątek w nocy w TVP Sport walka o cztery pasy w wadze super półśredniej Claressa Shields (10-0, 2 KO) – Marie Eve Dicaire (17-0, 0 KO). W USA w PPV. Czy uda się sprzedać boks kobiet?

Mamy to szczęście, że możemy oglądać walkę Shields – Dicaire za darmo na TVP Sport, podczas gdy w USA jest ona sprzedawana w systemie PPV za 29,99 dolarów. Dlaczego Amerykanie mają płatny dostęp do tej gali? Bo grupa promotorska Claressy Shields – Salita Promotions nie mogła porozumieć się z telewizją Showtime, która w czasie pandemii nie chce wydawać pieniędzy na organizację pojedynku dwukrotnej złotej medalistki olimpijskiej i w tej sytuacji nie chce jej pokazywać.

Promotor Shields jak i jej menedżer Mark Taffet wzięli więc sprawy w swoje ręce, zorganizowali galę sami z płatnym dostępem i głośno zapowiadają, że będzie to wielki sukces i święto kobiecego boksu.

Organizatorzy przejawiają jednak huraoptymizm. Kwota 29,99 dolarów (około 113 zł) to dość drogo nie tylko jak na USA, ale i na świat. Szczególnie jak spojrzymy na kartę walk, która delikatnie mówiąc nie zachęca, żeby miała skłonić nawet wahających się kibiców boksu do zakupu PPV w platformie Fite.TV, gdzie będzie transmitowana.

Tak naprawdę mało kto zna kanadyjską rywalkę Marie Eve Dicaire, mimo, że jest mistrzynią IBF w tej kategorii od 3 lat. Stoczyła wszystkie walki w Kanadzie, których transmisje nie były powszechnie dostępne w mediach. Dodatkowo żadnej walki nie wygrała efektownie przed czasem, co mogłoby jej zapewnić jakikolwiek rozgłos poza Kanadą oraz francuskojęzycznymi Montrealem i Quebeckiem, gdzie walczyła.

Sama Claressa Shields też nie tworzy przyjaznego klimatu wokół siebie, a tym samym do sprzedaży tej gali. Mimo dopiero 25 lat określa sama siebie jako GWOAT (Greatest Woman Of All Time) i ma dość paskudny charakter, który raczej odpycha niż przyciąga kibiców. Choć broni się wynikami sportowymi, wygrywa i dominuje nad rywalkami jej sposób zachowania w mediach społecznościowych, agresja słowna wobec innych pięściarek czy legend jak Layla Ali nie czyni z niej 100 proc. bohaterki i ikony w świecie boksu kobiet. Na jej niekorzyść działa też fakt, że walczy w wyższych wagach, a przez to ma mniej rywalek i mniej walk. W 2020 r. palmę pierwszeństwa w zestawieniach P4P kobiet – w tym magazynu The Ring odebrała jej Katie Taylor, mając skuteczniejszego w promocji i organizacji walk promotora, Eddiego Hearna.

Na karcie piątkowej gali są co prawda ciekawe nazwiska, ale znane tylko pasjonatom boksu kobiet.

Z pięściarek, które mogą zainteresować to Danielle Perkins – była amatorska mistrzyni świata w kategorii +81 kg z 2018 r., która jednak dopiero zaczyna swoją drogę na zawodowych ringach mając na nich tylko dwie walki. Będzie na tej gali walczyła o pas silver WBC w wadze ciężkiej. Stawka pojedynku i ewentualne zwycięstwo ma jednak małe widoki na przyszłość. Na zawodowych ringach nie ma praktycznie liczących się zawodniczek w tej wadze i tylko WBC prowadzi taką kategorię dla kobiet, podczas gdy rankingi pozostałych federacji IBF i WBA kończą się dla pań na super średniej, a WBO na półciężkiej. Nie ma to po prostu sensu, a najlepszym przykładem jest Alejandra Jimenez – ostatnia mistrzyni WBC w tej wadze, która z braku rywalek odchudziła się 30 kg i przeszła do super średniej.

Na tydzień przed galą ogłoszono, że będzie walczyć na niej również Marlen Esparza (8-1, 1 KO) – była brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich w Londynie, dla której – oprócz walki wieczoru – warto zarwać nockę, ponieważ ma doskonały background olimpijski, co widać w bokserskim wyszkoleniu. Ale będzie walczyła z bardzo przeciętną Shelly Barnett o rekordzie 4-3-2, bo walkę ich zakontraktowano dosłownie w ostatnich dniach. Nie możemy więc tutaj spodziewać się zaciętego boju, podobnego do tego który stoczyła w 2019 r. z rewelacyjną Seniesą Estradą. W tym dramatycznym pojedynku będącym walką roku 2019 Esparza rozcięła głowę do gołej kości i musiała skończyć walkę przed czasem w 9. rundzie.

Na karcie jest jeszcze Noemi Bosques o ujemnym rekordzie (12-15-3, 2 KO), uwielbiana w środowisku boksu zawodowego kobiet w USA za historię dziewczyny, której sport uratował i odmienił życie związane w przeszłości z tańczeniem w nocnych klubach i narkotykami. Bosques zawsze daje dobre walki i jest typową wojowniczką w ringu.

Gala na pewno miałaby potencjał na wypromowanie boksu kobiet i zwiększenie zasięgu oglądalności czy PPV, ale z więcej niż tylko jedną dobrze złożoną walką wieczoru, gdzie naprzeciw multimistrzyni Shields stanie również niepokonana mistrzyni. Za mało jednak na niej znanych nazwisk i za późno skonstruowana kartę, żeby przynajmniej wypromować historię Perkins, Esparzy czy Bosques.

Bardzo ryzykowane przedsięwzięcie biznesowo i wizerunkowo, bo w przypadku braku sprzedaży odpowiedniej ilości PPV, krytycy boksu kobiet i Claressy Shields znajdą doskonały moment na udowadnianie, że to nie ma sensu, a szermierka na pięści w wydaniu zawodowym powinna być skupiona tylko na mężczyznach.  

Sportowo raczej bezpieczne dla Shields. Choć eksperci podkreślają, że Dicaire może sprawić jej problemy walcząc z odwrotnej pozycji i jest dobra wydolnościowo, to jednak należy zaznaczyć, że we wszystkich pojedynkach mistrzowskich Kanadyjka nie błyszczała, w tym z Chris Namus, w którym zdobyła pas IBF, a który był dość równy. Na pewno jest mobilna na nogach, ale przy super szybkiej Shields to nie będzie akurat atutem.

Jakie jest więc wyjście z tej sytuacji, gdy PPV okaże się klapą? Prawdopodobnie w piątek Shields zdobędzie wszystkie 4 pasy mistrzowskie w drugiej – po średniej – kategorii wagowej, ogłosi to jako historyczny wyczyn i przejdzie na kilka walk do MMA, gdzie ma już podpisany kontrakt z jedną z organizacji. I zacznie nową narrację – że jest wyjątkową zawodniczką jednocześnie boksu i mieszanych sztuk walki, jakiej świat dotąd nie widział.

Ireneusz Fryszkowski

Transmisja walki Claressa Shields – Marie Eve Dicaire z piątku na sobotę od 2:55 w TVP Sport, TVPSPORT.PL i w aplikacji mobilnej TVP Sport.

Opublikowane przez: