Brodnicka – Mayer. Pierwsza poważna obrona pasa WBO

W sobotę na gali w Las Vegas dojdzie do walki Ewy Brodnickiej (19-0, 2 KO) z Mikaelą Mayer (13-0, 5 KO). „Kleo” umniejsza walory Amerykanki, ale przed nią największe wyzwanie w karierze.

„Wady” Mayer

Niepokojąco brzmią słowa Ewy Brodnickiej w wywiadach przed walką, że Mikaela Mayer nie ma nokautującego ciosu, dobrej pracy nóg i takiego doświadczenia jak ona na ringach zawodowych. Lekceważenie, dodawanie sobie otuchy przed walką czy nieodrobienie pracy domowej?

Na 13 pojedynków Mayer ma 5 wygranych przed czasem. Na pierwszy rzut oka mało. Z tym, że kobiety boksują w większych rękawicach, co przy dodatkowo skróconym czasie rund nie daje takiego współczynnika nokautów jaki mógłby być w rzeczywistości. Ale w tym konkretnym przypadku wystarczy obejrzeć te walki Mayer, które skończyły się na pełnym dystansie. W wielu z nich rzucała rywalki na deski, wstrząsała nimi konkretnie lub ratował je gong w 2-minutowych, krótszych dla kobiet rundach. Tak było z Vanessą Bradford czy Calistą Silgado. Deski Sheeny Flamand w 2. rundzie to jeden z bardziej widowiskowych nokdaunów autorstwa Mayer. Na papierze i w boxrecu pojedynki te widnieją jako UD, bo tak się zakończyły, ale rywalki dostały w nich bolesne lekcje siły uderzenia Mayer.

Druga sprawa to podobno słabe nogi Mayer. Jak na wysoką zawodniczkę Mayer dość dobrze radzi sobie, jeśli chodzi o mobilność w ringu. Skracanie dystansu, zejścia, błyskawiczne przejścia do kontrataku i do tego długi zasięg ramion pozwalają jej całkowicie uniknąć wolnych i pokracznych ruchów, co czasem ma miejsce w boksie kobiet przy takich warunkach fizycznych, gdy ktoś jest jednocześnie wysoki i chudy.

Brak doświadczenia na ringach zawodowych? To też jest słaby argument i nie można tutaj dokonać zwykłego porównania, że Ewa ma 6 walk więcej. Mayer mierzyła się z bardziej różnorodnymi stylowo i lepszymi rywalkami niż przeciwniczki Brodnickiej. Można nawet zaryzykować tezę, że z takimi jak Meksykanka Yareli Larios czy Nigeryjka Helen Joseph, Polka po prostu nie wytrzymałaby presji.

W boksie mówi się, że jesteś tak dobry jak ostatnia twoja walka i właśnie w ostatniej z Helen Joseph, Amerykanka zaprezentowała jak technicznie się rozwinęła, jak zdyscyplinowana jest taktycznie i jak potrafi dostosować się do tego co prezentuje rywalka w ringu.

Jak bije Mayer? Obejrzyjcie uważnie drugą połowę tego filmu:

Będzie klincz?

Może być. A dlaczego? Bo analizując style obu pięściarek uciekająca na nogach i próbująca punktować lewym prostym Ewa, nie zdoła umknąć zamykającej ją i groźnej w półdystansie Mayer. Jak pokazują ostatnie walki Ewy wobec braku umiejętności walki inside, ofensywne zawodniczki zawsze zmuszały ją do klinczu. Tak było ze słynącymi z takiego stylu Viviane Obenauf, Janeth Perez i Edith Matthysse. Nie było go z Djemillą Gontaruk, która kilka lat temu była jeszcze nacierającym czołgiem, ale w pojedynku z Ewą poruszała się jak mucha w smole i była łatwym celem.

Czy w walce z Mayer będzie skuteczny? Nie będzie. Po pierwsze to nie Polska i przyjaźni sędziowie jak Leszek Jankowiak, który w walce z Matthysse z liczbą wypowiedzianych zdań: Ewa nie trzymaj mógłby trafić na listę Wikicytatów, a punktu za ciągły klincz nie odjął. Nikt tam nie będzie się pieścił w spokojne i po kumpelsku zwracanie uwagi, bo to jest Ameryka i gala Top Rank Boba Aruma, który osobiście obiecał Mayer pas. Więc tym razem to nie przejdzie.

Po drugie, warto obejrzeć sobie jak Mayer łatwo uwalnia się z klinczu, bije okrutne doły i podbródki w zwarciu. Nie można na niej się uwiesić i kraść cenne sekundy. Ona jest po prostu za wysoka (175 cm w stosunku do 173 cm Ewy) i za silna na przepychanki.

Rywalki dwie wagi i klasy niżej

Boks zawodowy ma to do siebie, że niekoniecznie zawodnicy muszą konfrontować się z najlepszymi w swojej kategorii. Szczególnie w boksie kobiet, gdzie zawodniczek jest mniej, a praktyką szczególnie europejską jest bardzo bezpieczne prowadzenie mistrzyń. Dodatkowo WBO jako jedyna federacja nie ma rankingu kobiet i tzw. obowiązkowych pretendentek. Nie ma do czego się odnieść przy wyborze challengerek, które są dobierane według uznania promotora w porozumieniu z władzami WBO. Tak było do tej pory w przypadku walk Ewy.

Z kim broniła Ewa Brodnicka pasa WBO? Z bardzo słabą z podstawami boksu Nozipho Bell, z pochodzącymi z dwóch kategorii niżej i po bokserskim prime’ie niskimi Janeth Perez i Edith Matthysse czy ostatnio z Djemillą Gontaruk, która plasuje się w trzeciej dziesiątce kategorii super piórkowej. I nawet mimo tego, nie były to łatwe i przyjemne dla Ewy obrony, bo sędziowie dawali rywalkom remis i wygraną. Jedyna przyjemna dla oka walka Ewy Brodnickiej to starcie z Sarah Pucek. Jednak i ona była tzw. „no name’em” w znanej już szerzej i ciekawej kategorii super piórkowej w boksie kobiet.

Kto wygra Brodnicka – Mayer

Wydaje się, więc że sportowo Ewa Brodnicka jest na straconej pozycji. Mayer jest lepsza technicznie, silniejsza, walczy u siebie, ma zdecydowanie lepsze osiągnięcia i doświadczenie w karierze amatorskiej (około 135 walk) niż nasza mistrzyni WBO. Bukmacherzy też nie wierzą w „Królową” i stawiają np. 1.15 na zwycięstwo Mayer, i 5.15 na zwycięstwo Brodnickiej.

Ale to boks zawodowy. Tu wszystko może się zdarzyć – styl i taktyka nagle wykluczyć atuty faworyta, głosy ekspertów nie sprawdzić się, zakłady bukmacherskie nie wejść. Czekamy więc na noc z soboty na niedzielę i będziemy uważnie oglądać. W końcu to pierwsza poważna walka Ewy Brodnickiej na tak wysokim poziomie i za granicą, gdzie jej promotor nie będzie gospodarzem.

Ireneusz Fryszkowski

Opublikowane przez: