Mariusz Wach o Macieju Sulęckim i jego walce o pas WBO, grupie Wach Boxing Team i swojej dalszej karierze.
Był pan na sparingach w USA i pomagał Tomowi Schwarzowi przed jego walką z Tysonem Furym. Czy komuś jeszcze?
Tylko Schwarzowi. To było dwa tygodnie sparingów, a później pojechałem do Nowego Jorku do Macieja Sulęckiego i Piotra Wilczewskiego i tam razem trenowaliśmy.
W międzyczasie pojawiła się informacja, że powstał Wach Boxing Team. Został pan promotorem?
Licencji promotorskiej osobiście nie mam, dlatego Wach Boxing Team to zgrana grupa paru osób i każdy odpowiada za co innego. Ja wraz z Rafałem Biernackim zajmujemy się całą organizacją, oraz odpowiadamy za współpracę z polskimi i zagranicznymi promotorami. Jerzy Mazur ma wszelkie wymagane licencje, dlatego wraz z Rafałem organizuje lipcową galę oraz wyszukuje młodych, utalentowanych pięściarzy, pomaga zdobyć im sponsorów i odpowiada za dobre relacje z nimi. Michał Olżyński – tak jak w moim przypadku – odpowiada za media i budowanie wizerunku naszych zawodników.
Daje pan nazwisko, które ma otwierać wrota do boksu zawodowego i dobrych walk. Tak to można tłumaczyć?
Dopiero raczkujemy i uczymy się tego wszystkiego. Ja byłem czynnym zawodnikiem, i nadal jestem. Na pewno mamy grupę fajnych chłopaków, którzy chcą coś zrobić ze swoim boksem, a my chcemy im pomóc. Wiadomo, że kariera w boksie zawodowym wiąże się z telewizją i ze sponsorami. Ale myślę, że na samym początku ważne, żeby w ogóle startowali. Chcemy im taką opcję zapewnić.
W waszej grupie będzie walczył Kamil Łaszczyk. Szykujecie dla niego dobrego pięściarza na galę w lipcu? Ma dobry rekord.
To nie będzie jakiś rywal wysokich lotów. Kamil musi stoczyć jeszcze parę walk rankingowych. Nie tak dawno był drugi na świecie w rankingach, a jego rywal, którego pokonał został mistrzem świata. Więc potencjał jest, ale Kamil potrzebuje regularnych startów. Wstępnie dogadaliśmy się, że pierwsza gala w lipcu, a później planujemy coś na listopad.
Pan też wystąpi w lipcu na tej gali?
Tak. Chciałbym.
Jest już rywal?
Nie mam jeszcze i szukam. Wiadomo, że to nie będzie nie wiadomo jaki zawodnik. Ale chcę wyjść do ringu, żeby nie mieć długich przerw, a lepszy rywal zawsze wiąże się z finansami. Teraz pozyskujemy sponsorów, rozmawiamy z telewizjami. Będzie większy budżet na gale, to będą lepsi rywale.
Chciałby pan taką walką odbudować się i później znowu ruszać na podbój wagi ciężkiej?
Po to jest to robione. Mam trzy przegrane walki z rzędu, a do większych walk nie chcą brać przegranych.
Chodzi o to, żeby wygrać walkę rankingową, po to aby dostać dobrze płatną dużą walkę czy ma pan jeszcze marzenia, żeby zaatakować tytuł mistrza świata?
Ja wiem jakie są realia w tym sporcie i już trochę w nim przeżyłem. Znam też tych wszystkich promotorów i walka o mistrzostwo świata to są też układy. Możesz być pretendentem, ale możesz nie dostać takiej walki. Oczywiście, jak każdy zawodnik trenujący boks, po to trenuję, żeby dostać walkę o mistrzostwo świata.
Jest szansa dla tych, którzy są skazywani na porażkę, żeby je zdobyć. Przykład Andy Ruiz Jr.
Tak. Dostał miesiąc wcześniej propozycję. Gdzieś tam trenował, czuł się na siłach, zero jakiegoś stresu. Nikt na niego nie liczył poza jego najbliższymi, rodziną, trenerami. Tylko jego fani wierzyli w niego i on sam, że zrobi niespodziankę i to zrobił. Wracając jednak do mnie, to ja tych wszystkich mistrzów znam, top 15 wagi ciężkiej. Trenowałem z nimi na sali spędzając z nimi dużo czasu podczas sparingów.
No właśnie. Po tych trzech porażkach z rzędu i ostatnią z Bakole pojawiają się głosy, że Mariuszowi została już tylko rola sparingpartnera.
Jestem takim typem człowieka, który na przekór każdemu chce pokazać, że się da. Podczas pierwszego treningu, który zaczynałem w wieku 20 lat trenerzy mówi, że owszem tak, – mogę potrenować dla siebie, ale nic nie osiągnę . Ale ciągle robiłem małe kroczki, cały czas parłem do przodu i coś tam w tym boksie jednak osiągnąłem. Mam już swoje lata, ale jeszcze czuję się na siłach, żeby fajnie poboksować.
To co nie zagrało z Bakole? W tej walce prysł mit, że Wach nigdy nie przegrywa przed czasem.
Ogólnie ta walka nie szła po mojej myśli. Nie grało już coś na samej rozgrzewce w szatni. Później w walce nie byłem sobą. Nie miałem mocy, nie miałem siły już po dwóch ciosach. W innych walkach potrafiłem przyjmować ciosy, a on gdzieś tam przebijał się przez tą moja gardę.
A dopuszcza pan myśl, że po prostu Bakole był jednak lepszy?
Akurat w tym dniu i w tym pojedynku był lepszy. Ale myślę, że gdybym był w innej dyspozycji i dobrze się czuł w czasie tej walki, to Bakole był w moim zasięgu. Nie poczułem żadnego mocnego uderzenia. Zasypał mnie ciosami i tyle.
Na pewno oglądał pan walkę Głowacki – Briedis w czasie pobytu w USA. Jak tam zareagowali na to co się stało w ringu?
Mówili, że to skandal. Że sędzia nie reagował na to się stało w ringu. Nie dał Krzyśkowi żadnego czasu na dojście do siebie. To był mocny ciosu z łokcia, który poszedł centralnie na szczękę. Ja w swojej karierze nie dostałem nigdy z łokcia, ale wyobrażam sobie jak może to boleć, bo trenowałem kiedyś kick-boxing i miałem z łokciami do czynienia. Ten cios odbił się na nim i na późniejszym boksowaniu. Ta przegrana od tego się zaczęła.
A Maciej Sulęcki? Obserwował go pan na treningach w USA.
Maciek Sulęcki i jego team przeszli całą serię sparingową. Podszedł do tego bardzo poważnie. Jeździłem z nim na sparingi. Miał dobrych sparingpartnerów – mańkutów. Ma zdrowie, motywację, dbał o dietę. Podszedł do tego naprawdę profesjonalnie.
Ma szansę na mistrzostwo świata? Wielu ekspertów mówi, że Maciek mimo, że ma duże umiejętności, to będzie miał też duże problemy z Demetriusem Andrade.
To walka o mistrzostwo świata. Rzadko się zdarza, że ktoś tam jest z przypadku. Maciek pewnie sam wie, że to nie będzie dla niego łatwy walka i spacerek. Ale wiedział na co się pisze, że jedzie na teren przeciwnika. Wiadomo, że wielu ekspertów czy nawet zawodników nie stawia go jako faworyta. Jedzie tam sprawić niespodziankę i jest w stanie to zrobić. Nie będzie to łatwy pojedynek, ale myślę, że skończy się fajnie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski
fot. ringblog.pl