Paweł Czyżyk: boks zawodowy jest bardziej charakterny

Paweł „Furia” Czyżyk (2-1) o walce na gali w Legionowie, różnicach między boksem zawodowym, a amatorskim oraz pracy w kopalni miedzi.

Na gali w Legionowie walczy pan z Igorem Porębskim (2-0, 2 KO). Co pan może powiedzieć o przeciwniku, jakie są jego dobre strony?

Jest to na pewno wszechstronny przeciwnik, potrafi uderzyć z każdej pozycji. Ma karierę amatorską i medale na mistrzostwach Polski. Moim zdaniem jest to dobry rywal na moim etapie kariery. Ale uważam, że jestem lepszy i wszystko zweryfikuje ten piątek.

A to, że on ma dwie walki i dwa nokauty ma jakieś znaczenie czy nie można tego brać pod uwagę na jeszcze tak początkowym etapie waszych karier?

Ma dwie walki i dwa nokauty i jeśli liznął już boksu zawodowego, to wie czego można się spodziewać. Z tym, że ja boksowałem na dystansie sześciu rund, a on tylko na dystansie czterech. Więc uważam, że akurat na ringach zawodowych jestem bardziej doświadczony.

Jak przebiegły przygotowania?

Szczerze mówiąc jestem bardzo zadowolony. Jestem nawet lepiej przygotowany niż do ostatniej walki, w której czułem znużenie i zmęczenie. To była pora jesienna i złapało mnie przesilenie. A tutaj po grudniowym odpoczynku czuję świeżość i na spokojnie zrobiłem wagę. Naprawdę super i dobrze się czuję.

W 2018 r. trzy walki i ta chyba najważniejsza z Maksem Miszczenko w Kałuszynie, która skończyła się pana kontrowersyjną przegraną. Mam wrażenie, że gdyby nie odjęto panu punktów walka była do wygrania.

To było przypadkowe zderzenie głową. Nie wiem dlaczego odjęli mi aż dwa punkty.

Nie zgodził się pan z tamtym wynikiem.

Nie byłem z tego zadowolony. Przeciwnik też uciekał na nogach, był dobrze wyszkolony techniczne.

Będzie rewanż?

Walka rewanżowa jest już podpisana na 10 maja. Moim zdaniem, ta walka zweryfikuje kto jest lepszy.

Zostaje pan w wadze półciężkiej czy jednak myśli pan o super średniej?

Aktualnie dobrze czuję się w wadze półciężkiej i na razie w niej zostaję. W zależności jak będzie mi w niej szło, chcę w niej zostać. Czuję, że mocno bije. Mam wyższych przeciwników, ale ja lubię z nimi boksować, to mi akurat nie przeszkadza. A super średnia? Trener ma taki plan. Może pod koniec roku zdarzy się, że zejdę do tej wagi. Nie wykluczam tego.

Przeszedł pan do zawodowego boksu rok temu. Może pan już porównać czym różni się boks zawodowy od amatorskiego?

Moim zdaniem to jest robienie wagi. Bo wagę się robi jednego dnia przed walką, tak jak teraz w czwartek, a walkę mam w piątek. Więc to już jest duża różnica wagowa. Natomiast w boksie amatorskim walczy się czasem codziennie i wagę trzeba cały czas trzymać. Druga rzecz to rękawice, które są bardzo małe, bo do boksu zawodowego są 10-uncjowe, a w boksie olimpijskim są to 12 lub w zależności od wagi nawet 14-uncjowe. Tak więc w boksie zawodowym siła uderzenia jest większa. I przede wszystkim dystans. Trzy rundy w amatorce, a tutaj sześć. W tym roku może i będzie dla mnie osiem.

Z pana stylem, który jest agresywny i na pressingu, boks zawodowy stwarza większe możliwości pokazania się?

Moim zdaniem boks zawodowy jest bardziej charakterny. Można pokazać więcej serca na dystansie powiedzmy sześciu rund. Mogę się pochwalić, że do tej walki miałem sparingi z Maciejem Sulęckim i dostałem od niego pozytywną opinię. Powiedział mi, że wszystko fajnie mi wychodzi, więc jestem zadowolony. Na pewno boks zawodowy jest wolniejszy, ale ciosy są mocniejsze.

pawel czyzyk igor porebski plakat

Na co dzień pracuje pan w KGHM w kopalni Lubin. Jak udaje się połączyć taką pracę z zawodowym boksem?

Jest trochę wyrzeczeń. Trzeba sobie wszystko dostosować pod pracę i pod boks. Cały czas wolny poza pracą spędzam na treningach, na sparingach, na układaniu diety, bo też jestem dietetykiem. Pracuję do godz. 13-14. Później krótki odpoczynek i praktycznie ten trening musi być codziennie. Jeśli mam zmiany w ciągu dnia, to trening robię sobie rano i wieczorem. Można to połączyć, jeśli naprawdę się chce. Jak mam cele to po prostu je realizuję.

Pracodawca daje urlop na czas przygotowań?

KGHM jest bardzo pomocy. Nie mam żadnych problemów z urlopem. Jeśli mam okres przygotowawczy, to mam tylko pierwsze zmiany od 6.00 do 13.00, więc można sobie wszystko poukładać.

Robert Talarek, który też pracuje w górnictwie nie ma czasu na sparingi.

Mam trochę odmienne zdanie niż Robert. Tam jest praca na węglu, a tutaj miedzi, więc specyfika pracy jest trochę inna, choć też są ciężkie warunki. Ja przede wszystkim sparuję przed walką. Robert nie lubi sparować. Nie wiem dlaczego. Uważa, że jeśli nie sparuje to jest świeży. Dla mnie przede wszystkim ważny jest kontakt z przeciwnikami. Mogę powiedzieć, że jeszcze dwa dni przed walką robię sobie zadaniówki, jakieś zabawy w ringu. To, co mi później przychodzi czyli ta moja furia, to już jest element końcowy.

Robert Talarek dawał często do zrozumienia, że praca pod ziemią daje mu fizyczną siłę do boksowania. Też tak jest w pana przypadku?

Nie. W moim przypadku jest inaczej. Jeśli oddychamy ciężkim powietrzem, nosimy maski przeciwpyłowe, to więcej męczymy się w pracy, więc powinniśmy trenować na świeżym powietrzu. Wiadomo, że praca jest pracą, ale kończymy ją, wychodzimy do ringu i robimy swoje.

A nie jest jednak tak, że to iż pracuje pan na dole w kopalni to później w ringu czuje się pan silniejszy mentalnie? Taki synonim – górnik czyli twardy człowiek.

Tak jest. Zdecydowanie. Wiadomo, że warunki pracy w kopalni są ciężkie. Ale potem wychodzę do ringu i pokazuję swój charakter i męstwo z osobami, które nie miały styczności z ciężką pracą. Więc jak najbardziej ma to wpływ i pasuje do mojego stylu.

Większym wyzwaniem jest zjechanie na dół do kopalni czy wejście do ringu z groźnym przeciwnikiem?

Wejście do ringu. Nie wiadomo tak naprawdę co się stanie. W kopalni też są zagrożenia, ale możemy na nie zareagować. Są rzeczy na które nie mamy wpływu, jak naturalne tąpnięcia, ale wiemy na przykład, że w dany region kopalni nie możemy jechać, bo coś tam może się stać. W ringu natomiast wychodzimy naprzeciwko zawodnika, który trenował ciężko, chce wygrać i ma wolę walki. Nie wiem jak to ludzie odbierają, ale gdy ja wychodzę do ringu to mam bardzo fajne samopoczucie. A gdy podnoszą mi rękę w geście zwycięstwa, jest to niezapomniane przeżycie do którego chce się jak najczęściej wracać.

Dziennikarze chwalą takiego Talarka, Gromadzkiego czy pana również, że nie narzekacie tylko ciężko pracujecie na co dzień, a później w ringu. Jak jednak rozmawiam z bokserami to wydaje mi się, że mimo wszystko wyraźnie tęsknią za 100 proc. zaangażowaniem w trening i przygotowaniem do walk. Też pan tak ma?

Wiadomo, że jeśli człowiek mógłby się poświęcić tylko dla boksu, ten wynik sportowy byłby lepszy. Ale praca dodaje też takiego charakteru w ringu. To wewnętrzne przełamanie się naprawdę dużo daje. Akurat Tomka Gromadzkiego dobrze znam jeszcze z ringów amatorskich. To był zawsze twardy chłopak. Nigdy negatywnie się nie wypowiadał. Zawsze pozytywnie nastawiony i zawsze mówił, że ciężką pracą można wiele osiągnąć. W boksie jest tak samo, jeśli ciężko się nie pracuje, nie ma z tego wyniku.

Organizuje pan różne akcje społeczne dla pracowników KGHM, np. bierze udział w programie „Sprawny pracownik w trudnym systemie pracy”. Na czym to polega?

Podjąłem się tego wyzwania w zeszłym roku z racji tego, że wiele osób dopytywało mnie o zbijanie wagi, bieganie, kondycję i jak można łączyć sport z pracą. Pracownicy KGHM przychodzą do mnie, trenujemy razem i mamy dobre rezultaty, bo chłopaki schudli na przykład nawet po 10 kg. Chcę pomagać i dzielić się swoim doświadczeniem, które zdobyłem przez te 10 lat trenowania. Chcę pokazać, że można łączyć pracę ze sportem, bo wtedy pracownik nawet w tych trudniejszych warunkach, jest wydajniejszy. Gdyby nie boks, to nie wiem jak potoczyłyby się moje drogi. Chcę tym sportem zarażać, ale nie tylko w formie boksu, lecz również w formie budowania atletycznej sylwetki, pokazywania ludziom – jak to mówią, że „w zdrowym ciele zdrowy duch”.

Twardzi ludzie mają jednak miękkie serca? Może pan o sobie tak powiedzieć?

Tak. Organizuję różne akcje charytatywne czy świąteczne paczki, dla domów dziecka, uboższych rodzin. Chcę po prostu pomagać. Akurat do mnie uśmiechnęło się teraz życie. Jest praca i jest boks zawodowy. Wszystko się dobrze poukładało, więc chcę się podzielić moim szczęściem i pomagać.

Znakomita część Zagłębia Miedziowego pewnie czeka specjalnie na pana walkę na tej gali. O której wychodzi pan do ringu?

W kolejności na karcie walk wychodzę drugi lub trzeci. Gala zaczyna się o 20.00 więc myślę, że około 21.00 znajdę się w ringu.

To na koniec życzę w pracy tyle wyjazdów z kopalni co zjazdów, a w boksie oczywiście sukcesów. Ostatnio słowo do kibiców?

Zachęcam wszystkich kibiców do oglądania, bo będzie dobry pokaz boksu. Mam kilka myczków, które na pewno kibicom się spodobają. „Furia” musi pokazać swoją wyższość.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski

Opublikowane przez: