Kamil Młodziński: Walkę wygra mądrzejszy

Kamil Młodziński (10-2-4, 6 KO) o walce z Rafałem Grabowskim (4-0, 1 KO), pracy sędziów, karierze i tytułach, które chciałby zdobyć.

W sobotę gala w Radomiu. Ta miesięczna zwłoka wpłynęła na formę? Zaburzyła przygotowania czy polepszyła?

Nie ukrywam, że polepszyła. Dlatego, że w październiku miałem walkę o pas, gdzie przygotowania były równie ciężkie jak do tej walki. Po walce w październiku zregenerowałem się tydzień i trochę podjadłem, bo musiałem więcej wagi zrobić niż zawsze. Wydaje mi się, że wszystko poszło tak jak powinno i ta dłuższa przerwa wyjdzie na plus.

A nie będzie takiego przedświąteczego rozkojarzenia i myśli już przy Wigilii i prezentach?

Nie. Może też dlatego, że zaraz dzień po gali, 23 grudnia mój tata ma urodziny. Więc tak się składa, że tuż po walce będę mógł się jakiegoś symbolicznego drinka napić.

To teren Rafała Grabowskiego, który będzie miał duży doping. Robi to na panu wrażenie?

Nie ma to znaczenia. Ja też boksowałem u siebie w Mysłowicach. Niech to więc pójdzie w drugą stronę i ta duża liczba kibiców będzie wywierać trochę większą presję na Rafale, że jest u siebie i będzie musiał pokazać coś super. Ja też boksowałem u siebie, ale zdecydowanie lepiej boksuje mi się na wyjazdach. Na pewno ring to zweryfikuje.

A może to, że Rafał boksuje u siebie zrobi wrażenie na sędziach?

Sędziowanie w Polsce jest różne. Oglądam tych walk dużo i ciężko czasem stwierdzić, co ma wpływ na sędziów. Ja wejdę do ringu zrobić swoją robotę, chcę wygrać zdecydowanie i stanowczo, żeby nie było jakichś problemów z sędziami.

Ostatnio trwa dyskusja na temat pracy sędziów. Co gala to jakiś duży błąd. Mówi się, że sędziowanie w Polsce jest w kryzysie.

Jest zdecydowanie. Tym bardziej, że ja też gdzieś tam poruszam te tematy. Nie ukrywajmy, te polskie sędziowanie jest – powiem szczerze – na kiepskim poziomie. Ostatni chociażby przypadek Przemysława Gorgonia, który boksował z Ukraińcem i wygrał wydaje mi się dwoma rundami. W oczach sędziów najpierw przegrał, a później to zweryfikowali i zamienili mu na remis. To sędziowanie jest naprawdę w kryzysie.

Rafał Grabowski trenował w USA przez moment z Freddie Roachem. Tego pan się nie obawia?

Każdy ma dwie ręce, dwie nogi i jedną głowę. Ja też byłem w Anglii, w Manchesterze. Trenowałem z mistrzami świata, z Amirem Khanem, Martinem Murray’em, z Rocky Fieldingiem, który w ostatnią sobotę boksował z Saulem Alvarezem. Też więc miałem okazję trenować z najlepszymi, a poziom bokserski w Anglii też jest na światowym poziomie. Tych trenerów też się wokół mnie przewinęło dużo. Cieszę się, że ładują w Rafała pieniądze i może się rozwijać, zobaczyć coś innego. Jestem jak najbardziej za takimi wyjazdami i nie robię sobie dodatkowego ciśnienia, że Rafał był w USA.

I on i pan preferujecie ofensywny boks. Tak zamierza pan walczyć z nim?

Walkę wygra na pewno mądrzejszy, ten kto będzie więcej myślał w ringu, bo tak jak pan wspomniał – razem mamy podobne dwa ofensywne style. Znam jego plusy, ale też minusy Rafała, które będziemy wykorzystywać od początku do końca.

Michał Syrowatka w wywiadzie dla ringblog.pl powiedział o pana walce z Leśniakiem i takim stylu: „tam nie było żadnej taktyki. Stali naprzeciwko siebie i się bili kto więcej wytrzyma. To nie jest boks – to jest bijatyka„.

Tak, czytałem to. Może niech się odniesie do swojej ostatniej walki w Anglii. Niech zobaczy sobie tę walkę i skomentuje wtedy naszą z Michałem Leśniakiem. Tyle mam do powiedzenia na ten temat.

8 lat na zawodowych ringach i 16 pojedynków. Dużo czy mało?

Zdecydowanie bardzo za mało. Choć miałem też 3 letnią przerwę. Ale ona tylko na początku była spowodowana kontuzją oka. Później dzwoniłem do Krzysztofa Zbarskiego – mojego ówczesnego promotora, że jestem gotowy na walki, ale niestety nie boksowałem. Mógłbym mieć ich teraz o wiele więcej, ale niestety czasu nie cofniemy. Jest jak jest i idziemy dalej do przodu.

Teraz ma pan promotora?

Teraz jestem akurat wolnym zawodnikiem i nie mam promotora. Jestem na takich warunkach umownych. Pomagał mi ostatnio Ludwik Drożdżyński w walce o pas Międzynarodowego Mistrza Polski i jestem w stałym kontakcie z Mateuszem Borkiem, który też postanowił mi pomóc w karierze. Więc zobaczymy, czas pokaże.

Były takie myśli w czasie tej trzyletniej przerwy, żeby zostawić boks i wrócić do skoków narciarskich?

Z tymi skokami to był epizod jak miałem 12 lat. Były czasy popularności Adama Małysza i wtedy brałem narty z piwnicy i zawsze ze znajomymi z tyłu naszego bloku robiliśmy sobie prowizoryczną skocznię i skakaliśmy. Natomiast wracając do boksu, był taki moment, że wyjechałem do Anglii za pracą, bo nie miałem za co żyć, a musiałem opłacać rachunki. Tam jednak trafiłem na salę bokserską łącząc sport z pracą i powiedziałem sobie, że nie da się boksu tak rzucić z dnia na dzień.

Tak z własnego doświadczenia – czego brakuje w Polsce bokserom zawodowym takim jak pan, którzy już mają doświadczenie na profesjonalnych ringach i umiejętności na określonym poziomie, żeby wskoczyć na stałe na ten międzynarodowy poziom i walki za granicą? Zaplecza?

kamil młodziński w ringu

Zdecydowanie zaplecza i ludzi, którzy chcieliby zainwestować w zawodników. Głównym powodem kryzysu boksu w Polsce jest brak funduszy. Mamy naprawdę bardzo dużo zawodników, którzy mają talent i mogliby daleko zajść. Natomiast przychodzi taki moment w życiu, że pieniądze odgrywają jakąś większą rolę i albo zawodnicy rezygnują z boksu idąc do pracy, albo boksują na pół gwizdka. A niestety jak wiemy, tak nie da się trenować długo. Gdy przychodzą walki 8,10 czy 12 rundowe, to trzeba naprawdę poświęcić się na 100 proc. treningom. Brakuje więc ludzi z dobry sercem. Brakuje też zaplecza, czyli boksu olimpijskiego, który jest w bardzo dużym kryzysie. A dlaczego? Bo nie ma w nim pieniędzy.

A pan z czego finansuje swój boks zawodowy?

Prowadzę zajęcia na siłowni, zajęcia indywidualne. Mam też kilka osób z dobrym sercem, którzy mnie wspierają czy firmy. Są więc ludzie, którzy mi pomagają, ale głównie utrzymuję się z prowadzenia treningów.

Jaki cel sportowy wyznacza pan sobie na 2019 r. Jakiś pas regionalny czy może mistrzostwo Europy?

Każdy pięściarz mówi, że myśli o jak najwyższych wygranych. Ja nie ukrywam, że tak myśleć nie będę, bo wiem, że mój poziom nigdy nie będzie taki jak Floyda Mayweathera czy Mannego Pacquiao i do niego nigdy nie dojdę. Natomiast takie pasy jak Unii Europejskiej czy może małymi walkami dojście do pasa mistrza Europy – takie cele sobie właśnie wyznaczam. Szczebelek po szczebelku. Już pierwszy krok zrobiłem – zdobyłem pas Międzynarodowego Mistrza Polski. Są też plany by w 2019 r. zaboksować o pas WBF. Wiadomo, że jest to pas mistrza świata małej federacji, ale może na przyszłość uda się poprzez niego zorganizować walkę o jakiś poważniejszy pas.

kamil młodziński werdykt

Wasza walka już o 18.00. Dość wcześnie. Dlaczego kibice mają nie spóźnić się i ją obejrzeć?

Na pewno walka będzie bardzo ciekawa oraz dwa ofensywne style, które pokażemy w ringu. Zachęcam kibiców, żeby przyjechali te pół godziny wcześniej i zajęli miejsca, bo na pewno będzie co oglądać. I ja i Rafał zadbamy o to, żeby ta pierwsza walka otwarcia nastroiła kibiców na dalsze walki. Po części będziemy chcieli skraść show całej gali.

To zapytam jeszcze o tym na walkę wieczoru. Parzęczewski czy Sęk?

Ciężko powiedzieć. Bardzo doświadczony Sęk, który – jak część osób mówi – najlepsze walki ma za sobą. Choć ja Darka znam i jak ma wysoki cel to bardzo zasuwa na treningach i jest zmobilizowany. Natomiast Robert Parzęczewski z walki na walkę wygląda coraz lepiej i na pewno teraz też będzie chciał się pokazać. Będzie bardzo ciekawa walka i na pewno jest to zestawienie godne walki wieczoru.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski
Fot. ringblog.pl

 


Gala MB BOXING NIGHT „WOJNA DOMOWA”, odbędzie się w sobotę 22.12.2018 r. w Radomiu.

(Transmisja gali od godz.17:45 Polsat Sport / Polsat Sport Fight, od godz.20:00 Super Polsat)

Opublikowane przez: