Krystian Każyszka: u mnie nie będzie nabijania rekordów

Krystian Każyszka – nowy promotor o swojej grupie Rocky Boxing Promotion, gali w Kościerzynie, walce Balski – Jeżewski, Kewinie Gruchale i Marcinie Rekowskim.

Ireneusz Fryszkowski: W Kościerzynie w piątek gala bokserska Rocky Boxing Promotion i Fight Events. Jak poszły przygotowania na ostatniej prostej?

Krystan Każyszka: Przygotowanie idą wedle założeń. Wiadomo, że jakieś tam problemy zawsze od czasu do czasu wynikają, ale generalnie wszystko jest na dobrej drodze. We wtorek odebrałem na lotnisku już Adreasa Csomora, a w środę Demetriusa Banksa. Mamy kompletny skład do występu na gali.

Jak w ogóle zaczęła się pana przygoda z promowaniem boksu zawodowego?

Moja przygoda z boksem zaczęła się od wspierania kariery Marcina Rekowskiego. Jego karierę wspierałem już od czasów amatorskich, finansowo i mentalnie. Sam też trenowałem, sparowałem z Marcinem i połknąłem bakcyla. Sporty walki zaczęły mnie bawić. I tak cały czas, gdzieś od 10 lat jestem przy nich w tle. Po przeczytaniu historii promotora George’a „TEX” Rickarda powiedziałem sobie, że chcę być taki jak on, który mówił: „Żyj i daj żyć innym”. Tak się wypowiadał ten promotor boksu i był bardzo dobrym promotorem dla zawodników, dbał o nich, liczył się z nimi. Ja chciałbym właśnie wzorować się na takich promotorach.

Robicie gale z Fight Events. Czy ta współpraca sprawdza się?

Tak. Sprawdza się. Wszystko jest poprawnie i na swoim miejscu.

Taki model współpracy z większymi promotorami będziecie na razie kontynuować czy zamierzacie sami w przyszłości organizować gale?

Raczej sami. Teraz badamy się, obserwujemy się kogo ma ile stać. To nasz pierwszy wspólny event. Ja wyszedłem z propozycją Kościerzyny. Zaoferowałem się, że sam w większości wszystko zorganizuję, chcę się pokazać. Po Kościerzynie – która mam nadzieję wyjdzie nam dobrze – siadamy do rozmów i zobaczymy, w którym kierunku pchnąć tę współpracę.

To muszę zapytać o finanse. Skąd pan bierze pieniądze na działalność grupy, gaże zawodników, organizację gal?

Jestem przedsiębiorcą, posiadam kilka firm w kraju i za granicą. Boks czy sporty walki to jest coś co wypływa z mojego serca. Ja to robię z pasji i obecnie nie koncentruję się na generowaniu zysków z tego. Bardziej patrzę na dobro grupy i zawodników. Chciałbym, żeby im było dobrze. Na tę chwilę mam środki, z których mogę to finansować.

Czyli można powiedzieć, że dokłada pan z własnego biznesu do tego interesu?

Jak najbardziej. Mam też grono ludzi, przyjaciół, którzy mi pomagają i firmy, które są mi przyjazne. Dofinansowują moich zawodników i ich przygotowania. Przykładem może być Nikodem Jeżewski, który w mojej grupie jest od roku. Można z nim porozmawiać jak zapewnione jest prowadzenie jego kariery. Ma dwóch trenerów – od boksu i od przygotowania fizycznego, sparingpartnerów, dojazdy na treningi. W czasie gdy przygotowuje się do walki, w ogóle nie pracuje i jest skoncentrowany tylko na boksie. Stawiam na fundamenty, żeby zawodnicy przygotowywali się do walk naprawdę solidnie i żeby mieli wszystko od podstaw zapewnione.

Pewnie obserwuje pan jak wygląda rynek promotorski w Polsce. Jak pan skomentuje rozwód Andrzeja Wasilewskiego z Polsatem i publiczne kłótnie z Mateuszem Borkiem?

Nie chciałbym się do tego odnosić. To nie moje sprawy. Ja patrzę na siebie i na to co ja robię. Obu panów znam, obu kibicuję. Dla mnie najważniejszy jest sport. Chciałbym, żeby tutaj nie było polityki, nie było kłótni. Żeby zawodnicy mieli dobrze, żeby kibice mieli co oglądać. Żebyśmy my jako promotorzy koncentrowali się właśnie na tym.

A co by było jakby zadzwonili z TVP i zaproponowali współpracę czy gale w telewizji publicznej, to co by pan zrobił? Pana grupa razem z Fight Events występuje w Polsacie.

Staram się lojalnie podchodzić do swoich kontrahentów. Obecnie jestem tylko współorganizatorem. Umowę z Polsatem ma podpisaną grupa Fight Events Marcina Piwka. Mam propozycję współpracy. Jeżeli zdecyduję się na nią i podpiszę jakąś umowę to na pewno będę lojalny.

Na razie macie dwóch zawodników Nikodema Jeżewskiego i Kewina Gruchałę. Planujecie pozyskać nowych?

Tak. W tym roku planuje rozszerzyć grupę do pięciu zawodników. Składam już zapytania, rozmawiam z zawodnikami. Ale bardzo powoli chcę to rozbudowywać. Nie chcę podejmować pochopnych decyzji. Docelowo myślę o 10-15 zawodnikach w mojej grupie.

Zapytam o Kewina Gruchałę, który ma dziś 17 lat. Skąd decyzja, żeby tak młodego chłopaka zaangażować w boks zawodowy?

Ja lubię działać tam gdzie inni jeszcze nie działali. Lubię podejmować jakieś wyzwania i próby. Jeśli chodzi o Kewina zgłosił się do mnie jego ojciec – to nie była moja decyzja. Powiedział, że Kewin nie chce już boksować amatorsko i chce przejść na zawodowstwo. Obejrzałem sparingi Kewina, przeanalizowałem jego osobę i osiągnięcia. Uważam, że Kewin jest bardzo perspektywicznym zawodnikiem, jego kariera będzie na pewno prowadzona rozsądnie i nie mamy gdzie się śpieszyć. Taka tendencja jest w Meksyku. Tam w tak młodym wieku na zawodowstwo przeszedł Saul Alvarez. Jeżeli odpowiedzialnie poprowadzimy jego karierę, to myślę, że za kilka lat Kewin może być ułożonym, liczącym się w Polsce i może na świecie zawodnikiem.

Walka Nikodema Jeżewskiego z Adamem Balskim. Czy ta sprawa jest dogadana?

Jeżeli chodzi o warunki finansowe jest dogadana. Przelicytowałem ofertę Mateusza Borka o 100 proc. Warunkiem było to, że Adam Balski będzie występował na naszej gali i bez gaży promotora, tak jak to zostało nam zaoferowano, gdy mieliśmy wystąpić na gali konkurencji. Termin też mamy wstępnie dogadany. Jest to końcówka tego roku. Mam nadzieję, że po wygranej walce Nikodema siadamy do stołu i rozmów. Podamy wtedy wszystko do wiadomości publicznej.

Rozumiem, że to jest walka dogadana tylko na Twitterze. Czy macie podpisany już kontrakt?

Nie. Na Twitterze. Ja ze swoich słów absolutnie nie wycofuję się i na wiatr ich nie rzucam. Jeżeli coś powiedziałem, to się z tego nie wycofam. Jestem znany z tego, że jeżeli daję słowo, to słowa nie łamię. Po walce spotykamy się z Mariuszem Grabowskim i Mateuszem Borkiem i dogadujemy szczegóły.

A ta walka potrzebna jest teraz Nikodemowi? Adam Balski jest teraz w gazie, jest bardzo promowany i nie jest słabym zawodnikiem. Mówią, że ma szanse na mistrzostwo świata. Czy to nie jest jednak dla Jeżewskiego ryzyko sportowe, a dla pana biznesowe?

Ale ryzyko jest obustronne, bo ja tu widzę szanse 50/50. Dlatego kto nie ryzykuje nie pije śmietany. Adam Balski na dziś w boxrec.com jest prawie o 100 oczek wyżej niż Jeżewski, także myślę, że druga strona ma dużo więcej do stracenia niż my. My tutaj wychodzimy z pozycji narożnika przegranego, ale jakby wierzę bardzo mocno w Nikodema. On też jest w gazie, tak samo jak Adam. Na pewno moich zawodników nie będę prowadził do rekordów 50-0, tylko dążył do wyzwań sportowych. Powiedziałem to Nikodemowi jak i Kewinowi, że będą mieli wyzwania. U mnie nie będzie nabijania rekordów. Liczy się dla mnie sport i to czego chcą kibice.

Walka z Demetriusem Banksem to takie korespondencyjne starcie Jeżewskiego z Balskim?

Tak. To był właśnie mój pomysł, żeby zorganizować Nikodemowi walkę właśnie z Banksem. Chciałem porównać Nikodema do Adama tym występem. Na pewno jest to też trochę zapoznanie Nikodema z rynkiem amerykańskim. Myślę, że może to się jakimś małym echem tam odbić.

Czy w taki razie już po walce z Adamem Balskim możemy spodziewać się, że Jeżewski będzie występował gdzieś na zagranicznych ringach?

Mam takie oferty i zapytania, ale obecnie skoncentrowałem się, aby Jeżewski po przerwie miał 2-3 występy. Później zaczynamy myśleć o wyzwaniach. Jeżeli chodzi o Nikodema będę dążył do jego walki o mistrzostwo Europy. To jest cel, który dla niego obrałem.

Rewanż z Michałem Cieślakiem. To jeszcze wchodzi w grę i ma sens?

Też wchodzi w grę i ma sens. Na chwilę obecną jednak koncentrujemy się na Adamie Balskim. Tej walki chcemy, a co się odwlecze to nie uciecze. To jest temat otwarty i zobaczymy co się wydarzy.

Na gali po raz ostatni w swojej karierze wystąpi też Marcin Rekowski. Jakby pan podsumował jego karierę? Mógł osiągnąć więcej, zdobyć jakieś tytuły?

Marcin Rekowski to był niesamowity talent. Naprawdę to był materiał na światowej klasy zawodnika. Na 100 proc. w jego zasięgu było mistrzostwo Europy czy walka o mistrzostwo świata, a nawet wygrana jeśli chodzi o pasy albo zawodników niższej rangi. Na pewno byliby to osiągalni zawodnicy dla niego. Odnośnie jego kariery wydaje mi się, że trochę za mało było zaangażowania osób, które ją prowadziły, w jego przygotowania i życie codzienne. Myślę, że Marcin gdyby miał większe wsparcie mógłby zajść dużo, dużo dalej. Naprawdę, mógł nam jeszcze dać kilka dobrych walk i coś dużego osiągnąć.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski

fot. Rocky Boxing Promotion

Opublikowane przez: