Damian Wrzesiński: Chciałbym zdobyć pas mistrza Europy

O walce z Jeanem Pierre’em Bauwensem (40-3-2, 23 KO), niedoszłym występie na gali Władimira Kliczki i kobietach w boksie rozmawiam z Damianem Wrzesińskim (11-0-1, 5 KO).

Ireneusz Fryszkowski: 31 marca walka Wrzesiński – Bauwens. Wielkie wyzwanie czeka pana w Belgii.

Damian Wrzesiński: Tak, czekałem na takie walki. Zawsze ciężko trenowałem, nikogo nie lekceważę, ale też nikogo nie unikam.

Wydaje się, że na papierze rywal ma wszystko co trzeba, żeby zwyciężyć.

Rywal ma dużo zwycięstw na koncie i doświadczenie w walkach zawodowych 10, 12-rundowych. Ale nie myślę o jego zwycięstwie, tylko o swoim.

Wrzesiński - BauwensA fakt, że na ringach zawodowych ma pan przeboksowanych 50 rund, a on aż 271 nie przytłacza jednak?

Nic mnie nie przytłacza, w ogóle o tym nie myślę. Stoczyłem dużo walk amatorskich z najlepszymi na świecie i każdy jest tylko człowiekiem tak jak ja. Każdy ma tyle samo rąk i nóg i to ode mnie też zależy, co się będzie działo w ringu.

Pana nowy trener Mchitar Bagdasarian mówi w „Głosie Wielkopolskim”: „nam odpowiadałoby gdyby walka toczyła się na pełnym, 10-rundowym dystansie”. Dlaczego?

Będę na pewno gotowy na 10 rund. Patrząc w przyszłość – gdybym miał walczyć o pas mistrzowski 12 rund to dobrze byłoby teraz może na przykład wygrać zdecydowanie na punkty po 10 rundach z Bauwensem. Ale jak dla mnie i dla trenera to najlepiej byłoby nawet wygrać przez KO w pierwszej rundzie, żeby mieć pewne zwycięstwo i dalej otwarte furtki, z najmniejszą szkodą dla siebie.

Ewa Piątkowska jedzie teraz do Szwecji bronić pasa WBC i otwarcie mówi dla polsatsport.pl, że „na wyjeździe trzeba wygrać przez nokaut, a nie zdecydowanie na punkty, bo nawet to nie daje wygranej”.

Zgadza się. Oczywiście są odstępstwa od reguły, ale nie myślę o polityce boksu zawodowego, o sędziach. Myślę o tym, że chcę wyjść i zwyciężyć w dobrym stylu, po ringowej wojnie. Jako amator walczyłem za granicą z ulubieńcami publiczności i tylko mnie to motywowało do lepszego boksowania. Wygrywałem wtedy i teraz będzie tak samo.

Z analizy jego ostatnich walk wynika, że jest jednak szansa na wygraną. Przegrana o pas mistrza krajów Beneluxu, później remis, a ostatnio wygrana na punkty, ale z zawodnikiem z ujemnym rekordem.

Niestety nie ma jego ostatniej i przegranej walki nigdzie do obejrzenia. Ale za to obejrzałem tego rywala, z którym przegrał i też wyciągnąłem wnioski. Walka którą zremisował u siebie też dała mi dużo do myślenia.

Trenował pan długi czas z Arkadiuszem Polcynem. Skąd decyzja o zmianie trenera?

To akurat moja prywatna decyzja, o której nie chce mówić.

Michał Syrowatka na sparingach to jest ten pięściarz, który dobrze imitował styl Bauwensa?

Michał był bardzo dobrym sparingpartnerem. Szybki i wszechstronny. Sparingi z Michałem były w dobrym tempie. Wyciągnąłem ważne dla mnie wnioski związane z techniką.

Sparował pan też z Markiem Pietruczukiem. Co zawodowiec może czerpać od zawodnika boksu olimpijskiego?

Tak. To był ostatni sparing. Marek Pietruczuk przygotowuje się do mistrzostw Polski seniorów. Marek jest dobrze ułożony technicznie, szybki, mobilny, potrafi boksować w dystansie i półdystansie.

Jak wygra pan z Jean Pierre Bauwensem to rewanż z Michałem Leśniakiem (5-1, 2 KO) zejdzie na drugi plan?

Nie chcę wybiegać do przodu, skupiam się na najbliższej walce, która jest najważniejsza w mojej karierze. Mam swoje cele i chcę iść swoją drogą.

Próbuje pan sprzedawać bilety na swoje walki wśród kibiców? Szef pana grupy promotorskiej Mariusz Grabowski powiedział, że tacy zawodnicy będą promowani.

Jestem tego zdania, że skupiam się na treningu. Natomiast, jeśli gala odbędzie się w moim rodzinnym mieście to sprzedam ich dużo.

Porozmawiajmy o zawirowaniach w pana karierze zawodowej. Gdy wyjechał pan w 2014 r. do Norwegii to stwierdził, że ma tam wszystko, czego nie miał w Polsce i planuje tam zostać. Co się stało, że pan wrócił?

Mam duże ambicje bokserskie, dlatego opuściłem Norwegię i wróciłem na stałe do Polski. Dostałem się do szkoły i jestem nauczycielem wychowania fizycznego.

A co to za historia z odrzuceniem walki na gali Kliczko-Leapai?

Po rozstaniu z poprzednim promotorem miałem myśli, żeby nawet rzucić treningi i boks. Byłem wtedy zdezorientowany i odrzuciłem walkę przed pojedynkiem Kliczko-Leapai. Po miesiącu przerwy od treningów nie wytrzymałem i postanowiłem, że będę robić, to co kocham.

Pana żona chyba też kocha boks. Angażuje się w promocję i marketing pana kariery. Czy daje również rady, gdy jest pan w ringu?

Oczywiście, że daje mi rady. Jest wielką pasjonatką pięściarstwa. Moja żona jeździ ze mną na wszystkie walki już od czasów amatorskich. Wiem, że ona zawsze tam jest, słyszę ją co podpowiada, co krzyczy. Chce dla mnie jak najlepiej i bardzo mnie motywuje.

Kobiety mogą być ambasadorkami boksu jako dyscypliny sportowej?

W jakim znaczeniu? Kobiety, które trenują boks?

Walcząc np. w ringu i osiągając sukcesy jak Ewa Piątkowska lub Ewa Brodnicka.

Tak. Jeśli są zaangażowane w tej dyscyplinie sportu i ta dziedzina sportu ich interesuje i wciąga, to mogą.

A jak skomentować pobicie się pięściarek poza ringiem na Mistrzostwach Polski?

Takich sytuacji nie powinno być w boksie, ponieważ niszczą dobry wizerunek i nie przyciągają sponsorów.

Przeczytaj także: Dariusz Polmański: chcę zobaczyć jak daleko zajdę >>

31 marca, wygra pan z Jeanem Pierre’em Bauwensem i marzenie o pasie mistrza Europy można już realizować.

Mam swoje ambicje i cele. Tak, chciałbym zdobyć pas mistrza Europy. Jestem na tym etapie kariery, że nie chcę kalkulować, chcę walk z jak najlepszymi, bo wiem, że ze słabszymi niczego już się nie nauczę. W Belgii będę walczył najlepiej jak potrafię i dam z siebie wszystko.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski

fot. Bazyliowy mus

Opublikowane przez: