Po bokserskim weekendzie. Werwejko, Kuliński – Podłucki, Wach i GGG

Wielkie rozczarowanie Werwejką, Kuliński i Podłucki kradną show, Wach zaskoczył, Jacobs zarysował kryształowego Gołowkina.

Sergiej Werwejko – Marcelo Luiz Nascimento

Walka wieczoru zawiodła na gali w Żyrardowie. Piękna historia opowiedziana o Sergieju Werwejce w mediach jak to biedny imigrant z objętej wojną wschodniej części Ukrainy, przyjechał za pracą do Polski, budował jeszcze niedawno II linię metra w Warszawa jako asystent elektryka, a teraz ma podbić nie tylko polskie, ale i światowe ringi wagi ciężkiej – nie znalazła szczęśliwego finału w ringu.

Ukrainiec przegrał w bardzo kiepskim stylu. Pojedynek z Brazylijczykiem Marcela Luizem Nascimento wyglądał jak bijatyka na wiejskim weselu i to grubo po północy, gdy wszyscy goście mają już sporo wlane za kołnierz. Latały cepy, wiatraki, Werwejko cały czas się przewracał, ale nie z powodu ciosów, tylko z wyczerpania i braku równowagi. Ostatecznie padł i po ciosie. Sędzia widząc, że nic już dobrego z tego dla jego zdrowia nie będzie, ogłosił wcześniejsze zakończenie pojedynku.

Po walce media długo czekały aby z nim zrobić wywiad, ale ten siedział na ławce pod ścianą hali sportowej ze spuszczoną głową w rękach. Jest nad czym rozmyślać. Albo Ukrainiec zmieni coś w swoim boksie albo będzie kończył II linię metra, bo inaczej tacy objazdowi journeymani jak Nascimento będą go bili jak pijanego chłopca na wiejskiej potańcówce.

Nie zobaczyliśmy bowiem tego dobrego wydawało się i technicznego boksera z czasów amatorskich, na jakiego był kreowany. Werwejko zaskoczył chyba wszystkich – sam siebie, kibiców i promotora Marcina Piwka – z Fight Events, który teraz będzie miał pełną głowę jak dobrze dobrać bokserów na walkę wieczoru własnej gali.

Jordan Kuliński – Piotr Podłucki

Zupełnie inny przebieg miała walka Jordan Kuliński – Piotr Podłucki, którzy skradli show tego wieczoru. Kuliński pokazał, to czego nie pokazał Werwejko, czyli solidne zaplecze techniczne i umiejętności nabyte w boksie olimpijskim. Był szybki i bił mocno na tyle skutecznie, że większy od niego Podłucki o sylwetce gladiatora zapoznał się z deskami już w 2. rundzie. Walka była zacięta i wygrał lepszy w tym dniu.

Nie stawiałbym też Podłuckiego na straconej pozycji. Obserwując jego sportowe prowadzenie się, bazę treningową i działania profesjonalnego teamu jest duża szansa, że przy pomocy niezwykłej ambicji, podobnej do tej którą posiada Andrzej Fonfara zniweluje te braki w boksie, które ukazał mu w sobotę Jordan Kuliński. Zabrakło doświadczenia, chwilami zdecydowania czy zadać cios, a może odrobiny szaleństwa by w drugiej fazie walki przed czasem spróbować zakończyć niekorzystny dla siebie obrót wydarzeń. Jestem pewny, że Piotr Podłucki analizuje to wszystko teraz w głowie ze swoim sztabem i wyciągnie wnioski na przyszłość.

Erkan Teper – Mariusz Wach

W sobotę odbyła się również bardzo ważna walka Erkan Teper – Mariusz Wach. Niemiec i Polak mieli nóż na gardle, ponieważ w przypadku przegranej ich kariera bokserska zastopowałaby, a Wach prawdopodobnie przeszedłby do MMA.

Okazało się, że boks Mariusza był zdecydowanie lepszy od ostatniej walki z Nascimento. Wach był szybszy, bardziej zdecydowany i nie bał się uderzać. Widać było pewnie ograniczenia Wacha, do których nas przyzwyczaił, ale wola zwycięstwa tym razem przeważyła szalę na jego korzyść. Na wysokości zadania stanęli też sędziowie, których nikt w Niemczech nie był pewny przy pojedynku na pełnym dystansie. Orzekli jednogłośne zwycięstwo Mariusza Wacha otwierając mu tym samym na nowo furtkę do wielkich walk.

Mówi się, że Mariusz Wach ma teraz walczyć w USA lub Wielkiej Brytanii z Dillianem Whyte’em. Jeśli coś jest na rzeczy, to Mariusz będzie musiał wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, ponieważ Brytyjczyk choć do asów wagi ciężkiej nie należy, to jednak jest o wiele bardziej ruchliwy i silniejszy niż otłuszczony Teper, który i tak zadał w sobotnim pojedynku dużo celnych ciosów na głowę Mariusza.

Giennadij Gołowkin – Daniel Jacobs

W nocy z soboty na niedzielę część kibiców po cichu liczyła, że wielki mistrz Giennadij Gołowkin w końcu zostanie zatrzymany. Nic takiego się nie stało. Co prawda pierwszy raz w karierze walczył przez 12 rund, to jednak Daniela Jacobsa posłał tylko raz na deski. Daniel Jacobs stawił mu ciężki opór i na koniec stwierdził, że Gołowkin przegrał, a część obserwatorów, że werdykt był oszustwem. W tej walce jak w poprzedniej z Kellem Brookiem na czystym kryształowym wizerunku GGG pojawiła się dość poważna rysa. Widać, że Kazach jest jednak tylko człowiekiem, z którym można wygrać.

Ważnym wnioskiem po gali Gołowkin – Jacobs, na której również przegrał po raz pierwszy w karierze Roman Gonzalez jest stwierdzenie, że w chwili obecnej trudno wskazać króla P4P. Nie jest nim obecnie również ani Saul Alvarez, ani Andre Ward. Być może w tym roku do tego miana aspirować będą Terence Crawford lub Wasyl Łomaczenko, ale na dziś bezwzględnego, bez cienia wątpliwości króla bez podziału na kategorie wagowe w boksie trudno wskazać.

Ireneusz Fryszkowski

fot. ringblog.pl

Opublikowane przez:

2 komentarze

  1. Kuba
    20 marca 2017

    Mnie zastanawia jak mógł Werwejko nie widzieć tak obszernych i sygnalizowanych cepów. Każdy CEP przyjmował na sztywno. Przegrał w głowie walkę. Po paru ciosach w jego głowie była panika.

    Podlucki przegrał bo był słabszy. Ja nie szukałbym usprawiedliwienia w doświadczeniu. Jordan na pro miał tyle samo walk. Oczywiście z lepszymi rywalami. Fonfara szybko wyjechał do USA i z walki na walki robił progres. Trafił na doświadczonego trenera. Poza tym nie był jak Podlucki ukształtowanym prawie 30 letnim zawodnikiem. Ring zwerfikuje Podluckiego.

    • RingBlog
      21 marca 2017

      Zobaczymy. Kilka walk Podłuckiego i będziemy mieli odpowiedź. Poza tym nikt z półciężkiej nie chciał z nim walczyć, więc wziął Jordana z superśredniej.

Brak możliwości komentowania.