Kto zdał egzamin na Bad Boysa

Za nami gala w Szczecinie, w czasie której z trzech głównych bohaterów wieczoru egzamin na Bad Boysa zdał celująco tylko Diablo. Poprawkę na lepszą ocenę powinien rozważyć Cieślak, a występ Zimnocha mimo wygranej zasługuje na ocenę mierną.

Za najbardziej udaną można uznać walkę Krzysztofa „Diablo” Włodarczyka (51-3-1, 37 KO) z Kaiem Kurzawą (37-5, 25 KO). Polak pokazał przede wszystkim to czego brakowało mu najbardziej – pewności siebie, dobrej kondycji psychicznej i spokoju. Z porządkiem w głowie widać, że Diablo mimo upływu długiego czasu bez walk na najwyższym poziomie, jest w stanie pokazać tyle w ringu, ile za najlepszych lat.

Jeśli walka z Walerym Brudowem, który wyszedł od samego początku bez wiary i po przegraną nie odpowiedziała na pytanie – w jakiej formie jest Włodarczyk, to Kai Kurzawa od pierwszej rundy próbował narzucić Polakowi wysokie wymagania.

Niestety dla niego, Włodarczyk był również znakomicie przygotowany fizycznie i nie zatracił wielkiej siły w swoich rękach. Znany z nokautującego uderzenia lewą ręką bił tym razem mocne prawe proste, po których Kurzawa dwa razy przyklęknął.

Krzysztof Włodarczyk zdobył pas IBF Inter-Continental. Teraz wszystko w rękach jego promotora Andrzeja Wasilewskiego, który w świecie bokserskim bicz z piasku jest w stanie dla swoich pięściarzy ukręcić. Diablo odbudowany psychicznie z dawną formą mistrzowską jest w stanie już niedługo stać się pełnoprawnym mistrzem federacji IBF.

Kibice przyzwyczaili się, że Michał Cieślak (13-0, 9 KO) nokautuje ekspresowo i tego właśnie oczekiwali po występie przeciw anonimowemu i niepozornemu Aleksandrowi Kubichowi (9-1, 6 KO).

Rosjanin jednak niespodziewanie wciągnął Cieślaka na głęboką wodę. Świetny balans tułowiem i obniżona pozycja sprawiała, że mocne ciosy Michała nie dochodziły czysto celu. Poza tym Kubich bił niebezpieczne lewe sierpowe, prawe podbródkowe, wyprzedzał i groźnie kontratakował. Była runda, że ewidentnie bawił się Polakiem, momentami jak profesor Mayweather ze swoim przeciwnikami.

Polak wygrał przez TKO w wyniku rozcięcia łuku brwiowego Rosjanina. Kolejne zwycięstwo przed czasem pojawi się w jego imponującym rekordzie, ale była to dla Michała bardzo dobra lekcja i dobrze się stało, że już na tym etapie kariery.

Polak do czasu przerwania walki w 9. rundzie wygrywał na punkty, ale jeszcze dużo nauki przed nim, zanim wyjdzie do walki mistrzowskiej. Jak to powiedział komentujący walkę Andrzej Kostyra – „wielu widziało Michała na uniwersytecie, ale Kubich wysłał go do liceum”.

????????????????????????????????????

Swoją walkę wygrał również Krzysztof Zimnoch (19-1-1, 13 KO) z doświadczonym ringowym weteranem Konstantinem Airichem (23-17-2, 18 KO), ale chyba zawiódł ostatnie nadzieje kibiców co do rozwoju własnej kariery i możliwości w wadze ciężkiej.

Niebezpiecznie odkrywał się i opuszczał lewą rękę, co powodowało, że silne prawe Airicha – by przywołać znowu Andrzeja Kostyrę – „wchodziły jak nóż w masło”. Airich – bokserski naprawdę już emeryt i dyżurny journeyman wagi ciężkiej co rusz wstrząsał Krzyśkiem.

Jakość boksu Zimnocha mającego być w tzw. primie i mówiącego o mistrzostwie świata budzi poważne wątpliwości. Jak sam Krzysztof mówi: „Śpię, jem i trenuję”, czyli w pełni profesjonalnie poświęca się dla kariery zawodowej, ale na razie przynosi to wysoce dyskusyjne efekty.

Znamienne, że po tylu latach walk w wadze ciężkiej i treningów w wydawałoby się dobrym boksersko środowisku angielskim, Zimnoch zaczął robić… siłę.

Zimnoch ostatecznie wygrał przez TKO, po wcześniejszym dyskusyjnym nokdaunie po ciosach w tył głowy. Niesmak i rozczarowanie pozostały. Wielu kibiców utwierdziło się w przekonaniu, że przegrana z Mollo nie była dziełem przypadku czy faulu. Taką opowieść snuje dalej Zimnoch, który w wywiadzie walkę z Airichem określił jako „dobrą”, bagatelizował prawe, które otrzymywał i emocjonalnie wyzwał Mollo do rewanżowej walki.

Pięściarz z Białegostoku zapewnia, że jest „twardy psychicznie”, ale sposób w jaki wygłosił po angielsku swoją deklarację do Mika Mollo o tym nie świadczy. Kilka lat Zimnoch żył konfliktem ze Szpilką, teraz ewidentnie żyje przegraną walką z Amerykaninem. Myśl o niej jak widać, zżera go od środka i nie pozwala dostrzec, w którym miejscu tak naprawdę jest.

Zimnoch – Mollo. Ciężkie KO przez błąd trenera? >>

Trwanie we własnej równoległej rzeczywistości może wkrótce go boleśnie kosztować. Wiadomo już teraz, że Krzysztof w przypadku wygranej z Mollo miał walczyć z Davidem Haye’em. Aż strach pomyśleć jakim zapewne dramatycznym KO na Zimnochu zakończyłaby się ta walka. Z takim boksem dołączyłby do poprzednich rywali Haye’a czyli Marka De Mori czy Arnolda Gjergjaja.

Ireneusz Fryszkowski

Opublikowane przez:

2 komentarze

  1. Jakub
    30 maja 2016

    Cieślak po takiej walce na pewno uświadomił sobie ze nie każdemu urwie głowę. Dla trenerów idealny materiał do analizy. Michał już nie pierwszy raz bił sztywno wkładając cała siłę. Wysokie tempo zniósł bez problemu.

    Zgadzam się z opinią. Zimnoch wypadł słabo na tle kogoś kto tylko sprzedaje rekord, nawet nie zasluguje na okresleniem go jurneyman.

    • RingBlog
      30 maja 2016

      Być może jest tak, że tylko nam się wydaje, iż treningi w Anglii wyglądają profesjonalnie, a może trener CJ Hussein mając jako pierwszego zawodnika Chisorę, naszego Tomasza niezbyt poważnie.

Brak możliwości komentowania.