Nie będziecie nudzić się na mojej walce

O tym jak zdobyć mistrzostwo świata WBC, pasach polskich pięściarek w boksie i PPV rozmawiam z Ewą Piątkowską (9-1, 4 KO).  

Do walki 17 września na gali Głowacki – Usyk o mistrzostwo świata z Aleksandrą Magdziak Lopes (16-3-2, 1 KO) zostało kilka dni. Denerwuje się już Pani?

Nie, jeszcze tego nie czuję. Myślę, że to wszystko zacznie się dopiero w Gdańsku. Jadę tam w czwartek. Wtedy mamy konferencję prasową, a w piątek ważenie. Zazwyczaj zaczynam w pełni czuć atmosferę dopiero podczas ważenia. Na razie nie ma jeszcze dużych nerwów, ale oczywiście wiem co mnie czeka i jakaś ekscytacja jest.

Pas WBC, prestiżowy „green belt” zdobyli przed Panią Tomasz Adamek i Krzysztof Włodarczyk. Duża odpowiedzialność, która spada na Panią nie przytłacza?

Nie. Właśnie na takie rzeczy czekałam przez całą karierę. Zawsze chciałam walczyć na takich galach, w takich właśnie walkach wieczoru o duże pasy. Nareszcie się to spełnia. Dla mnie to już jest – mam nadzieję – początek tej właściwej części kariery. Bo bywało ciężko, ale po zdobyciu tego pasa spodziewam się ciekawych ofert ringowych i pozasportowych.

Ewa Piątkowska i Ireneusz FryszkowskiObserwowałem konferencję prasową na Starym Mieście w Warszawie. Posadzono Panią – walczącą o pas mistrza świata – pod ringiem, zamiast – w moim odczuciu – z Głowackim i Usykiem na ringu na krzesłach. Czy to prawda, że teraz ma Pani wyjść do ringu przed walką wieczoru? To chyba już należyte uhonorowanie rangi tego pojedynku?

Tak, to prawda. Bardzo się cieszę, że ta walka plasuje się tak wysoko w randze tej gali. Na konferencji rzeczywiście – mogłam wejść do ringu, ale stwierdziłam, że nie będę się tam wpychać. Takie rzeczy nie mają dla mnie dużego znaczenia. Najważniejsze to pokazać się dobrze podczas walki. Wtedy te wszystkie honory przyjdą, a ja ugram dla siebie to, na czym mi naprawdę zależy.

Zobacz zdjęcia z treningu medialnego Głowacki – Usyk na warszawskiej Starówce! >>

Mam wrażenie, że paradoksalnie ta kontrowersyjna przegrana z Ewą Brodnicką była Pani wygraną – sportową i marketingową. Po niej jako pierwsza zdobyła Pani mistrzostwo Europy. Teraz pierwsza staje do walki o pas mistrzyni świata.

Pomimo wyniku, tamta walka bardzo dużo mi dała sportowo i marketingowo. Oczywiście wolałabym wtedy wygrać. Ale prawda jest taka, że gdybym wygrała tę walkę, do końca roku zrobiłabym sobie wolne. Natomiast werdykt tak mnie zdenerwował, że męczyłam moich promotorów, żeby zorganizowali mi dużą walkę, którą mogłabym się zrehabilitować. Zgodzili się i jako pierwsza Polka zdobyłam tytuł mistrzyni Europy. Więc nie ma tego złego. Porażka mnie zdenerwowała, ale trzeba przyznać, że wyszłam na swoje.

W przypadku zdobycia pasa WBC, będzie się więc Pani czuła wygraną w tej konfrontacji Piątkowska – Brodnicka, która gdzieś tam cały czas korespondencyjnie się toczy.

To będzie coś niesamowitego. Jeśli wygram i zdobędę ten pas, będzie to największe osiągnięcie w historii polskiego boksu zawodowego kobiet. Będę wyżej od Brodnickiej, Rylik, Guzowskiej i wszystkich, które kiedykolwiek boksowały.

Załóżmy, że Pani wygra i będzie mistrzynią – oddzieli Pani wtedy grubą kreską temat walk polsko-polskich z Brodnicką czy Sidorenko, która też zgłasza się do pojedynku z Panią?

Nie tylko Sasza Sidorenko, ale też Karolina Łukasik chce ze mną walczyć. Tym bardziej, że teraz wchodzę w jej kategorię wagową. Wiem, że te walki marketingowo dają bardzo dużo, więc jestem na nie chętna. Natomiast żeby ten proces w ogóle uruchomić, muszę dostać rewanż z Ewą Brodnicką. Dopiero po rewanżu z nią, mogę walczyć z innymi Polkami.

Sasza Sidorenko. Czas na Brodnicką i Piątkowską? >>

Wraz z Pani wygraną, zdobyciem prestiżowego pasa, wielkimi walkami w przyszłości z innymi mistrzyniami – ludzie przekonają się w końcu do kobiecego boksu?

To może być długi proces, chociaż niekoniecznie. I tak jest już lepiej niż 2-3 lata temu, kiedy kibice komentowali wyłącznie wygląd zawodniczek. Teraz przynajmniej niektóre komentarze są już o boksie. Potrzeba albo czasu, albo jakiejś iskry, żeby walczące kobiety nie były dla niektórych takim szokiem i żeby ludzie spojrzeli na to jak na normalny sport.

Zupełnie inaczej jest w MMA. Tam kibice nie mają problemu, żeby emocjonować się walkami kobiet. Natomiast środowisko bokserskie jest jednak bardziej tradycyjne i nie dotyczy to tylko Polski. Spójrzmy na przykład na Cecilię Braekhus. Jest świetna boksersko, atrakcyjna, ma klasę, działa charytatywnie i jest doskonałą ambasadorką boksu, a popularnością nie może się nawet równać z Rondą Rousey, która jest znana na całym świecie. Duża w tym zasługa szefa UFC, który postawił na Rondę i wbrew radom i głosom wielu kibiców już w pierwszej walce zorganizował jej pojedynek wieczoru. Machina promocyjna ruszyła i opłaciła się wszystkim. MMA kobiet jest jeszcze daleko przed nami, ale myślę, że będzie coraz lepiej. Na pewno w Polsce idziemy w dobrym kierunku.

Wyjaśnijmy kwestię „pierwsza polska mistrzyni świata w boksie”. Używa Pani takiego sformułowania zapowiadając swoją walkę. Agnieszka Rylik, Iwona Guzowska i Karolina Łukasik też zdobywały pasy mistrzyń świata, np. federacji IBO, Women’s International Boxing Federation czy Global Boxing Union. O co chodzi?

Używam tego sformułowania od kilku lat. Wiele razy słyszałam, że to nie w porządku wobec tamtych zawodniczek. Ale ja cały czas powtarzam – nie było jeszcze polskiej mistrzyni świata w boksie zawodowym. Jedyną Polką, która walczyła o mistrzostwo świata – WBC i WBA – była Karolina Łukasik. Ponieważ przegrała, to Polka nie była jeszcze mistrzynią świata.

To, co zdobywały Iwona Guzowska czy Agnieszka Rylik to były paski małych federacji. To są federacje absolutnie nieprestiżowe. Jeśli uznajemy, że mistrzynie tych federacji są mistrzyniami świata, to musimy też powiedzieć, że w Polsce było kilkuset męskich mistrzów świata. Bo wielu zawodników miało jakieś tam paski małych federacji. Ale mistrzami świata nazywamy tylko posiadaczy pasów WBC, WBA, WBO i IBF. I to samo dotyczy boksu kobiet. Nie ma takiego rozróżnienia, że każdy pas kobiet jest mistrzostwem świata, a męskie są tylko cztery. Tylko zdobywczynie tych pasów, mistrzynie tych 4 federacji, są mistrzyniami świata.

Żebym nie była źle zrozumiana – szanuję kariery tamtych zawodniczek. Ale szacunek nie powstrzymuje mnie przed mówieniem o kimś prawdy. A prawda jest taka, że to powszechne przekonanie o mistrzostwie tych zawodniczek wzięło się z tego, że walczyły w czasach, kiedy nie było takiego jak dzisiaj dostępu do informacji. Kiedy komentator mówił, że oglądamy walkę o mistrzostwo świata, to ludzie w to wierzyli. Sama na długi czas uległam tej iluzji.

Ale któregoś dnia weszłam na portal Boxrec, zobaczyłam, jakie pasy posiadały Polki i z jakimi przeciwniczkami walczyły, poczytałam o tych organizacjach i poznałam prawdę. Federacja WIBF, którą wiele osób myli z kobiecą wersją IBF, to peryferyjna organizacja, której mistrzynią może zostać każdy. Ostatnio o pas „mistrzowski” tej federacji, który kiedyś posiadała Agnieszka Rylik, walczyła Zsofia Bedo – zawodniczka, którą szybko znokautowałam na początku kariery i która dzisiaj ma rekord 18-38. Czy gdyby wygrała, ktokolwiek nazywałby ją mistrzynią świata? Nie i pozostałe posiadaczki tego trofeum też nimi nie są.

O prestiżu tej federacji świadczy fakt, z jakimi zawodniczkami Polki walczyły o to „mistrzostwo”. Były to rywalki o rekordach 3-6, 7-8, 0-3, czy 1-6. Gdybym ja walczyła w primie z takimi rekordami, kibice nie pozostawiliby na mnie suchej nitki. Pozostałe federacje, które Pan wymienił, to jeszcze gorsza historia. Ale pas WBC to absolutny top. Dlatego to będzie drugi bój Polek o pas mistrzowski. Ta z nas, która wygra, będzie pierwszą polską mistrzynią świata.

W czym do walki z kobietą pomógł Pani w przygotowaniach Michał Syrowatka?

Wiadomo, że nie jest łatwo o kobiety – sparingpartnerki w Polsce. Tym bardziej, że był czas wakacyjny, wiec wiele zawodniczek było na wakacjach, albo leczyły kontuzje, nie były w treningu. Wiele z nich odmówiło przyjazdu. Natomiast na miejscu był Michał, który mi pomagał i jeszcze jeden chłopak z boksu amatorskiego. Sparując z nimi, muszę wznieść się na wyższy poziom, bo są dużo szybsi i silniejsi. Nie używają całej tej siły w sparingach ze mną, ale szybkościowo są dużo lepsi od kobiet i mają bardzo dobrą kondycję. Dlatego te sparingi były trudne. Chodzi o to, by później w ringu wydawało mi się, że przeciwniczka jest i wolniejsza, gorsza wydolnościowo i słabsza, niż moi sparingpartnerzy.

Wizualizuje Pani już sobie walkę? Jak może się potoczyć? Jest kilka scenariuszy, które przygotowaliście razem z Andrzejem Gmitrukiem na Magdziak – Lopes?

Zajmiemy się tym w tygodniu. Będziemy ćwiczyć akcje, które mam na nią stosować. Nie mam sztywnego planu, bo w ringu dużo się może zdarzyć i trzeba działać na bieżąco.

Jakiej Magdziak – Lopes spodziewa się Pani w ringu? Dla niej to chyba jedna z ostatnich szans na zdobycie pasa mistrzyni świata. Jak będzie walczyć?

Na pewno da z siebie wszystko, bo każdy chce zdobyć taki pas. Ona nie ma nic do stracenia. Dostała jeszcze jedną szansę i taki pas sprawiłby, że jej kariera nabrałaby zupełnie innego tempa. Spodziewam się, że będzie walczyła o wszystko.

Klasyczne pytanie. Będzie Pani dążyć do nokautu?

Chciałabym każdą walkę wygrywać nokautem. Nie zawsze to wychodzi, ale nie będę się za mocno na to nastawiała. Nie będę próbowała znokautować każdym ciosem. Ale jeśli nadarzy się okazja, to oczywiście ją wykorzystam.

Dlaczego kibice powinni wykupić PPV i obejrzeć Ewę Piątkowską na gali Głowacki – Usyk?

PPV to póki co dosyć kontrowersyjny temat w Polsce. Wielu kibiców się buntuje i widzi w organizatorach pazerność. Nie rozumiem tego. To jest biznes, a nie działalność charytatywna. Jeśli dzięki temu boks zawodowy w Polsce się rozwija, to co za różnica, że ktoś na tym zarobi. Moim zdaniem kibice nie powinni się w ogóle zastanawiać, czy kupić PPV na tę galę, czy nie. Walczy jedyny polski mistrz świata z mistrzem świata amatorów i mistrzem olimpijskim. Głowacki pokonał na wyjeździe wieloletniego mistrza świata po przepięknej i emocjonującej walce, więc jeśli kibice boksu uzależniają kupienie PPV od undercardu, to coś jest nie tak. Dla niektórych kwota jest wysoka, ale nie oszukujmy się – 40zł to trzy piwa w barze, więc to kwestia wyboru. Ja ze swoje strony mogę obiecać, że kibice nie będą się nudzili na mojej walce.

Kup bilet na walkę Krzysztof Głowacki – Oleksandr Usyk >>  
Jak zamówić galę Polsat Boxing Night w PPV >>

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski
fot. RingBlog.pl

Opublikowane przez:

4 komentarze

  1. Jakub
    14 września 2016

    Już nikt nie może mieć wątpliwości odnośnie tytułu MŚ w kobiecym boksie. Chyba że pas WBF męski też zaczniemy traktować poważnie. W takim przypadku Sosnowski był MŚ HW. Ewa jak zawsze elokwetna, ciekawa rozmówczyni. Obrała dobrą drogę. Tylko wyniki sportowe by zwrócić na siebie uwagę,

Brak możliwości komentowania.